środa, 19 czerwca 2013

Wycerpianość

Ostatni blog napisałem w Świętym Lipcu. Wróciłem do mojego noclegu i  zasniłem o 21.00. Biorąc pod uwagą jak trudny dzień był, to był sukces. Ostatni widok - jezioro, piwo, lasek itd był świetny. 

Obudziłemo 0400. Wtedy miałem wybór, iść wcześniej i być na Biskupiec po południu, lub iść to Reszla, zobaczyć tam ten fajny zamek, a potem iść do Biskupcu (jak to mówić?)

Zadecydowałem, że już miałem dosyć zabytków i, ponieważ teraz pogoda to strasznie ciepła, iść natychmiast. 

Podróż dziś był ciężki. Bardzo boli mi nogy. Pierwsze 2 godziny był ok, a potem moi stopy strasznie bolalili mnie. Jak to mówić 'it was like walking on lumps Of flayed ham?' ??? Każdy krok był trudny. Każdy krok czułem sie ten ból. Każdy krok powtorzylem - czy spodziewaleś czy byłoby łatwo? Będzie nawet gorżej. Masz jeszcze 10 dni przynajmniej!!. I  z tym myśleniem kontynuowałem. 

O 08.00 było ciepło. O 0900 już byłem zmęczony. Przestałem przez kilka minuty, żeby rozmawiać z dwie babami. Wyglądały jak baby od 100 lat temu, z chustkami na głowę. Rozmawialiśmy o mojej pielgrzymcem. Dały mi direkcji, ale najpierw klociły przez kilka minuty. W tym czasie młoda kobieta obchodziła nam - proszę Pana, jedna tej baby powiedziała, koleżanka Pana ucieka, i smiąc się razem, pożegnały mnie.

Uciekła, czyżby? Poszedłem jeszcze dalej i w końcu znalazłem ją, siedziła na przystanek. Obok przystankiem było sklep OdiDo, i wdzęcznie kupiłe jezszce wodę. W tym momencie wchodzili kilka tak znany 'buraków'. Przeklinali, flirtowali z sprzedawcą, kupili więcej piwe i wychodzili. Co mogę mówić? Często widziałem ludzi na polach, piją, ale wydaję mi się, że w Polsce, to nie ma tego samego znaczenia jak w Anglii. Trzeba pamiętać, że w Los Angeles, słyszałem, jak pijesz wino podczas lunch, tzn. Ze masz problem z alkoholikiem! Kultur daje kontekstowi, prawda? Jedna rzecz była pewna, w tym momencie byłem dawno od LA. Więc kontynuowałem. 

Przez dwie godziny poszedłem, poszedłem, poszedłem. N mapie wyglada jak krótki dystans, ale w rzeczywiście, tak jak zawsze, nie jest tak łatwa.  Chociaż krajobraz był piękny, i jak wczoraj wybrałem niegłownych drogach, naprawdę czułem sie zmęczony. Dwa razy kierowcy hamuli i oferowali jakiś 'hitch hike'. Bardzo miło było było oferować, ale należy kontynuować. Bo jestem wędrownikiem i jak kłamiałem sie, biorąc ułatwienie, wtedy wszystko byłoby zepsuty. Dla tego samego powodu, biorę śmieć z mną, bo nie chce zespować ten piękny kraj. 


No bo jest piękny. Kiedy miałem energią, często robiłem zdęjcie, ale dzisiaj nie.miałem ochotę. Każdy raz, mam rzucić plecak i znaleść iPad, i to trwa kilka sekundy. I jak już dobrze wiem, kiedy stoisz nawet  dla sekundu, potem strasznie trudny jest kontynuować.

Teraz mam walczyć z cieplośćią. Codziennie piję przynajmniej 8 litr, ale to nie wystarczy. W Surówce brakowałem wody, miałem kilku kropki w jednej butelce, ale przynajmniej 9 kilometrów pozostali. Trudny było kontynuować pod tym słońcem, ale nie miałem żadnej opcji. Rozmawiałem z jeszcze babcią, która poinformowała mnie ze w Choszczowie jest tam sklep. Rozmawialiśmy przez kilka minuty, o jej życiu w tym wsi, dlaczego nie mają sklepu, że listonosz jest leniwy itd. I poszedłem.

Dzięki Bogu, ze rozmawiałem z kimś. Zaczynałem myśleć, ze z nikim nie będę gadać. Jeden cel tej wyprawy był zorientować sie  o ludziach, kim są, ich strachy itd. Do tej pory, rozmawiałem więcej z krowami i kurami niż ludźmi. Mowiąc do krowy Nice to meet mooo' był żart dnia. I chyba to pakozaje Państwo dokładnie jak dziś sie stało. Mam nadzieję, ze więcej porozmawiam z ludźmi na przysłośći.

Wreszcie Choszczowo był w distansu. Jest przysłowie po Angielsku, ze 'tylko wariataych psy i Amglicy idą na zewnątrz pod południem słońcem' i byłem ten Angol w tym momencie. Chwiałem się w niedobrym stanie, bez wody, wycierpiany, płociłem jak grubek w saunie. Dochodziłem do sklepu i natychmiast ten listonosz z Surmówki zaczynał rozmawiać z mną. Ta dyskusja o mnie w końcu był z sprzedwką, z turstykami z Gdasnku, i z lókalną Babcią. Dowiedowalem się, ze córka tego turysta z Gdańsku, pracuje jako asystentka dla słynnego Timothy Garton Ash. Co za mały świat?! W końcu konwersacja zmieniła - jak każdy konwersacja w Polsce między nieznajonymi i starymi ludźmi - do zdrowosci. 'Gdzie boli Pana?' 'Chyba Pan ma problem z stopęm?' 'Niee, na razie z kręgosłobem!) powiedziała inna osoba. Ale wszyscy zyczyli mi powodzenia, i to był bardzo dobry..

I teraz jestem w Biskupcu, szerzcy mówiąc, nie podoba mi się ten miasto, nikt nie byli towarzyszy do mnie. I potrzebuje miłośći albo spotkanie przez przypadek z miłą osobą. Jak myślałem dziś rano, głupoty nie zacynały, bo jestem oboje zmęczony i tez stękniosony za domem :(

Jutro będzie jeszcze cziężki dzień. Jeszcze 35km. Nie wiem czy dam rady, ale jestem zdeterminowany  spróbować. Poszedłem na kościelne, żeby modlić się jeszcze raz dla sukcesu tej wyprawy. 

Życie jest piękny, jakoś tak. panie Bogu, niech Pan daje mi siły dla następnej ciężkiej próby.  

2 komentarze:

  1. Zrob sobie przerwę w Olsztynie, poplywaj w jeziorze, zregeneruj się trochę bo padniesz... Wpisy fajne, dobrze się czyta. Restaj Paddy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Następnym razem jak będziesz w "Wilczym Szańcu" spróbuj wejść na dach któregoś bunkru, na prawdę warto ;) Powodzenia w dalszej wędrówce.
    A, nie mogę się oprzeć żeby napisać, że żart dnia z krową jest świetny, ja się uśmiałam :D

    OdpowiedzUsuń