wtorek, 23 grudnia 2014

Kolejny rok, kolejna przygoda.

Witam, 

W ubiegłym roku na urlopach uczyłem się polskiego i pracowałem nad nowym mieszkaniem. Powoli, powoli, moje mieszkanie się zmieni. Pomalowałem ściany. Kupiłem łóżko (po spaniu na podłogę przez 5 miesięcy) ale zapomniałem o materacu. Mam wciąż dużo do zrobienia, bo jak wracam do domu, często jestem tak zmęczony, że zasnę jak kot w Grecji po piciu mleka.

Ale cały czas, myślę o moim wędrowaniu na mazurach, które był źródłem tego blogu (a też ochota uczyć się pisanie w języku polskim, nad którym nadal pracuję). Był mi trudny, wróciłem z pęcherzami w zamian za stopy, prawie nie rozmawiałem z nikim przez 2 tygodni! Spodziewałem się, że będę rozmawiałem z wieloma osobami, a w końcu chyba miałem jedną rozmowę dziennie. Mój cel, który był odkryć serce Polaków i Polski, chyba nie udało mi się.

Więc przed świętami zacząłem myśleć jeszcze raz o wędrowaniu w tym pięknym kraju. Natychmiast, widziałem że w tym przypadku, chyba warto przygotować z góry! Jedną rzecz widziałem na pewno. Że idąc wzdłuż głównych dróg był niesensowny. A drugą, że idąc na mazurach, sz. w okolicy Giżycka. Nie ma, między miastami małymi – niczego. Najważniejszy jest taki, że brak wody w ciepłych kondycjach bez dostępu do wody miał ogromny wpływ na sukces mojej misji.

Więc tak, muszę unikać główne drogi. Muszę być blisko miastach. Chcę odkryć Polskę lepiej, rozmawiając z ludźmi o swoich życiach, jak to zrobić?

I nagle wypadło do mnie nowa strategia. Dlaczego nie idę z źródła rzeki Wisły, ta rzeka która dominuje Polskę do Warszawy, stolica tego kraju? Szybko zrozumiałem, że w ten sposób, idąc wzdłuż Wisły, byłbym blisko miastach, które są lokalizowane nad Wisłą i blisko małych ścieżkach.

Więc tak, plan jest albo w Czercu lub w Maju iść na tę trasę:

·      Barania Góra (źródło Wisły)
·      Wiśła
·      Ustroń
·      Szkoczów
·      Ciechowie Dzieciców
·      Breszcze
·      Auschwitz
·      Zator
·      Skawina
·      Kraków
·      Niepołmice
·      Nowe Brzesko
·      Opatowiec
·      Nowy Korczyn
·      Szczucin
·      Połaniec
·      Sandomierski
·      Baranów
·      Tarnobrzeg
·      Sandomierz
·      Zawichost
·      Annopol
·      Kazimierz Dolny
·      Puławy
·      Dęblin
·      Czersk
·      Gassy
·      Warszawa


Łącznie, będzie ok. 550 km. Czyli ok. 34 – 40km dziennie w dwóch tygodniach. Dam rady. 

Szukając w internecie, nie mogę znaleźć dużej informacji o innych próbujących iść wzdłuż Wisły. Jest jedną osobą http://przetrwamy.pl/trasa/ Maciej Tracz, który pisał o tym doświadczeniu na tej stronie. W jednym wywiadzie, powiedział prezenterowi, że psy go zagroziły, i został ugryziony przez psów i kleszczy. Nie pamiętam, czy miałem takie doświadczenie na mazurach! Ach, nie, byłem zaatakowany przez osę. Ten cholerny latający gagatek gonił mnie przez chyba 50 metrów i uciekłem od niego, krzycząc na maksa jak małe dziecko!
To moje życie, tak to moja droga
Z uśmiechem budzę się, każda chwila jest nowa
Kreuję rzeczywistość, tworzę te słowa
Miłość, zajawka, talent - to wszystko od Boga

Czytając o tym i oglądając jego filmiki, widzę, że Pan Maciej spał przy Wiśle, ja natomiast spędził każdy noc pod dachem noclegu. W taki sposób można oczywiście mieć prysznic i dobrze spać, ale płacząc 100 – 200 codziennie jest bardzo drogi. Musze decydować, jak to zrobię. Chyba najlepiej porozmawiać z tym Panem, bo jest właśnie instruktorem rekreacji ruchowej o spec ‘survivalu.’


Już postanowiłem sobie, że będę czytał więcej o tych miastach z góry, aby lepiej wiedzieć, co w nich jest odkryć i tez rozmawiać z lokalnymi ludzmi o swoich życiach. W tej chwili staram się zastanawiać, czy warto pisać książkę po angielsku o Polsce. Tak kocham ten kraj, i przykro mi trochę, że wielu Brytyjczyków nie mają pojęcia o Polsce, że może być dobrą strategią im wytłumaczyć  historii Polski i Polaków.

niedziela, 23 listopada 2014

Pistolet w kieszeni!

Witam, 

W ostatnich tygodniach pracowałem od rana do wieczoru, podróżując tu i tam. Remontowałem moje mieszkanie (to znaczy, że leżałem w łóżku w sobotę i w niedzielę, myśląc o tym, co miałem zrobić do mieszkania, a potem czas marnowałem jakoś i postanowiłem sobie, że zaraz zrobię) ale wiadomo, ze jeszcze nie napisałem blog.

Pisząc po polsku to dość wymagający dla mnie, ale też czasami wydaje mi się, ze przyzwyczaiłem do Polski, i mam mniej powiedzieć, niż cztery lat temu, kiedy przyjechałem do Polski. Od czwartku jestem w Anglii, spotykając z firmami które pragną wejść na rynek Polskim, i znowu czując się, jak Londyn jest dziwnym, międzynarodowym miastem, do którego nigdy nie wracałbym, gdybym mógł, żeby pracować.  Gdziekolwiek jesteś w Londynie, jest po prostu tłum ludzi, jak znajdujemy tylko na przejście dla pieszych pod rondem Dmowskim w Warszawie. Łatwo szybko się zwariować w takich warunkach (pamiętam, że raz, spiesząc się do pracy, skoczyłem przez małe dziecko, aby wsiadać na pociągu w ostatniej chwili).  Widziałem mnóstwo walki i konfrontacje w Londynie, mieszkając tam przez sześć lat.

Ja wolę lepsze tempo życia i ładniejsze warunki, więc oglądając program ‘Great Continental Railways’ wczoraj u rodziców z byłem poltykiem Michael’a Portillo’ego, byłem tak dumny, że pokażali Polskę oglądającom jako ładny, przepiękny kraj. Miałem łzy w oczach, oglądając nasze ładne miasta, zapraszam do oglądania  - http://www.bbc.co.uk/iplayer/episode/b04stqq8/great-continental-railway-journeys-series-3-3-warsaw-to-krakow.

Ale oczywiście, istnieje agresja w polskich ulicach. Jak co roku, oglądałem Marsz Niepodległości. Dużo napisałem o marszu rok temu tutaj: http://paddislawwedrowniczek.blogspot.co.uk/2013/11/wszystkich-jeszcze-zajety-tydzien-znow.html więc nie chce dalej pisać, jaka jest moja opinia tej akcji. Siedząc w Bar Ramen na Kruczej (niestety, już zamknięty po kilku miesiącach, z powodu jakieś głupoty, na pewno nie problem z jedzeniem, które było pyszne) z Mają. Byłem jedynym facetem w pustym barze, kiedy starszy Pan w garniturze wszedł. Szybko się zorientowałem, że był trochę pijany (mam doświadczenie tego stanu!).

 Rozmawiając z Panią przez kasie, szybko zaczął narzekać, że nie było tu polskie jedzenie - co k**wa tu zjeść i tak dalej. Grzecznie ona mu odpowiadała, że tu mamy bar azjatyckie, że nie serwujemy polskie jedzenie, ale sto metrów stąd jest polską restauracją. K**wa, to mam w d**ie! Odpowidział. Chcę coś k**wa to jeść. Szybko się zdenerwowałem, myśląc o tej biednej Pani, która kilka razy wypatrzyła na mnie. Nagle nasz anty-bohater ogłosił, że miał pistolet w kieszeni, to było dla mnie oczywiście, że pistoletu nie miał, ale nie można pozwalać ludziom tak mówić. Miałem interweniować.

- Proszę Pana, chciałbym Panu powiedzieć, że jest strasznie nie grzeczny, przeklinać w taki sposób wśród kobiet
­- A co Pan jest? Szefem? O przepraszam Panie Szefie, przepraszam, mówił mi z  szyderstwem.
W takiej sytuacji zawsze się martwię, że oni będą rozumieli, że jestem obcokrajowcem, i nagle będzie kolejną wymówką, krzyczeć lub być bardziej wściekły. Na szczęście, nic nie mi mówił o tym.
- Nie, nie jestem szefem tej restauracji. Ale chciałbym Panu powiedzieć, że to nie zachowania dobrego Polaka, przeklinając w taki sposób, sugeruję, żeby Pan iść stąd teraz.

Jakoś tak się działo, i po kilku sekundach więcej narzekania, wyszedł z tej restauracji i wróciłem do mojej zupy Pho i do Maji.

I jeszcze zwycięstwo w nowym języku!

Reszta tygodniu spędzę w Anglii w różnych miastach. Mam dla siebie wyzwanie, chciałbym spotkać i rozmawiać z przynajmniej trzema Polakami o życiu w Wielkiej Brytanii, i publikować, to co oni mówią tutaj, na najlepszym blogie o Polsce, pisany przez obcokrajowca w języku polskim (czy są inne blogi pisane przez obcokrajowców? Mam nadzieję, że nie!).




wtorek, 28 października 2014

Epidemia Eboli - Proszę o Pomóc

Drogi Czytelnicy.. 

Epidemia Eboli zbiera straszliwe żniwo w regionie Waterloo w Sierra Leone, gdzie organizacja Construction and Development Partnership (Codep) od lat wspierała lokalną społeczność. Codep - organizacja z którą jestem związany od czasu mojego pobytu w Sierra Leone, stara się pomóc mieszkańcom tego afrykańskiego kraju dostarczając im niezbędną pomoc i wsparcie.

Od 25 sierpnia kiedy to epidemia uderzyła w Waterloo po raz pierwszy, zanotowano ponad 300 przypadków śmiertelnych zakażenia wirusem Ebola. Obecnie ponad 20 osób umiera tam z powodu gorączki krwotocznej każdego dnia. Na początku epidemii w Sierra Leone znajdowało się 170 lekarzy. Do dziś zmarło 60-ciu z nich. Ebola atakuje wszystkich bez względu na pochodzenie lub religie.

Większa część miasta gdzie obowiązuje kwarantanna została oddzielona żółtą linią od reszty regionu. Nie docierała do nich żadna pomoc ani żywność. Zespół Codep jako pierwszy dostarczył żywność, wodę i węgiel do miejsc objętych kwarantanną. Pomoc jest bardzo ważna, bez niej mieszkańcy będą próbowali wydostać się z zamkniętego obszaru rozprzestrzeniając wirusa na inne tereny. Na zamkniętych obszarach zmarło wielu dorosłych zostawiając ponad 150-cioro osieroconych dzieci. Zespół Codep uczynił pomoc osieroconym dzieciom jednym ze swoich priorytetów.

Bardzo ważną kwestią jest edukacja mieszkańców na temat zapobiegania zarażeniu. Większość mieszkańców Sierra Leone nadal wie niewiele o naturze wirusa Ebola i sposobach zapobiegania zarażeniu nim. Wiedza o podstawowych zasadach higieny, które znacząco hamują rozprzestrzenianie się wirusa, nadal nie jest rozpowszechniona. Pracownicy Codep cały czas organizują spotkania edukacyjne z mieszkańcami Waterloo,  gdzie wyjaśniają jakich zasad należy przestrzegać aby zapobiec rozszerzaniu się epidemii.


Codep potrzebuje funduszy aby zorganizować pomoc dla mieszkańców Waterloo w Sierra Leone. Pomoc jest niezbędna, bez niej setki dorosłych i dzieci będą umierać nadal.  Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat organizacji Codep, możecie wejść na stronę www.codep.co.uk lub śledzić konto Codep na Twitterze: @codepsl. Aby przekazać darowiznę na rzecz organizacji Codep, proszę wejdźcie na stronę: www.justgiving.com/codep-ebola/.

Z Poważeniem, 

Paddisław 

 


niedziela, 19 października 2014

Ja, Imigrant

Byłem w Anglii przez dwa tygodni, spotykając z firmami, które pragną wejść na rynek Polski. Jak zawsze, po kilku dniach w Anglii zacząłem zapomnieć język polski. Ogłoszenia, reklamy, konwersacje, wszystko po angielsku. Tylko dwa tygodni i już czuję się, że słabo mówię i myślę po polsku.  Cały czas myślałem o tym.

Uczenie się polskiego było dla mnie tak istotne, tak ważne, że jak przyjechałem do Polski, postanowiłem sobie, że nie chcę mieć angielskich albo angielskich mówiących przyjaciół. Nie piłem z obcokrajowcami po pracy. Nie zbliżyłem do obcokrajowców w Warszawie, choć łatwo było robić.  Staram się żyć jak Polak i rozumieć, co Polacy mówili i myśleli. To było dla mnie tak ważne, że starałem się nawet nic nie czytać i słuchać w języku angielskim.  Wśród innych polskich mówiących obcokrajowców, zawsze byłem przekonany, że oni lepiej mówią. Nie widziałem, że robiłem dobry postęp.  Cztery lata temu, nie mogłem nawet kupić czekoladę bez wielkiego dramatu w sklepie! (To znaczy wielki dramat i pomóc całej ekipy i innych konsumentów).

Pomimo postępu od tamtych czasów, trochę zszokowany byłem jak, kilka dni temu, dostałem email z Państwowej Komisji Języka Polskiego Jako Obcego. Cytuję cały tekst…

Uprzejmie informuję o ocenie dobrej (4) uzyskanej z egzaminu certyfikatowego z języka polskiego jako obcego. Gratuluję! Szczegółowe wyniki będą widniały na suplemencie, który wydawany jest wraz z certyfikatem. Z poważaniem, Sekretariat, PKPZJPjO

To był wielki, znaczny moment w moim życiu. I przyznam… mała niespodzianka. Spodziewałem się, że nie udałoby mi się zdać egzamin na tym wysokim poziomie (B2). Lubię gadać, prawda, I dobrze rozumiem, co ludzie mówią (bo codziennie słyszę Polaków w pracy i chodząc od i do pracy słuchając radia i podcastów) ale jakoś tak gramatyka pozostaje mi wielką zagadką. Ale fakt jest, że jakoś tak, zdałem ten egzamin. 

To ważne dla mnie było, ponieważ chcę integrować w tym kraju. Nie chcę zostać traktowany jako obcą osobę. Kocham ten moment, gdy nieznajomy nie pytają, kim jestem i skąd pochodzę, ale rozmawiają ze mną jako zwykły człowiek. Nie wiem, czy mam obawę czegoś. Ale taki jest mój stosunek do życia jako obcokrajowiec mieszkający w Polsce.

Ale pomimo tego stosunku, pozostaję prawdziwym, dumnym Anglikiem.

Podróżując poprzez Anglię, trudno było zignorować politykę. W ostatnich i w następnych miesiącach naród Wielkiej Brytanii ma kilka ważnych momentów. Głosowanie w Szkocji nam pokazało, że tożsamość Brytyjczyków jest bardzo mglista i trudny zdefiniować. Siedząc w Polsce i patrząc na polskich flagach wiszących na blokach i budinkach czasami Wam zazdroszczę, bo u nas wiszenie Angielskiej flagi jest traktowany jak dowód, że właściciel jest bigotem. W ostatnich tygodniach partia UKIP (cz. Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) dostała pierwszy poseł w Brytyjskim parlamencie, dzięki rezygnacji obecnego Posła z Partii Konserwatywnej. Za chyba 200 dni będzie narodowe wybory w całej Wielkiej Brytanii. Gdyby Partia Konserwatywna wygrała te wybory, wtedy mielibyśmy narodowy plebiscyt na wejście / wyjście z Unii Europejskiej w 2017 r.

Jeżeli potrzebna będzie koalicja Parti Konserwatywnej z inną partią,  a UKIP ma więcej posłów, wtedy ten plebiscyt może być nawet w 2016 r.  Dlatego, wielu ludzi i komentatorów brytyjskich powiedzą, że te wybory są najważniejsze od lat.

Będąc brytyjskim imigrantem mieszkającym w europejskim kraju mam swoją perspektywę na tą debatę. Dziesięć lat temu, tez powiedziałbym, że Wielka Brytania już jest pełna, że nie możemy pozwalać ludziom wejść na naszym kraju. Ale teraz myślę inaczej.

Wolność ruchu daje nam więcej zalet niż wad. Od kilku tysiąc lat ludzie wyprowadzili tam, gdzie można żyć albo bezpieczniej albo lepiej. Hugenoci z Francji do Anglii. Żydzi z Rosji do Polski. Cholera, nawet Anglosaski do Anglii!  Imigranci są młodzi, ambitni i – bez pomóc innych – bardziej pracowici niż przeciętni ludzie. Nie tylko w Anglii. Gdziekolwiek.

Wielka Brytania jest krajem imigrantów. Tysiąc lat przed stworzeniem Stanów Zjednoczonych, już byliśmy ‘kundlami’. Jesteśmy potomkami Celtów, Rzymianin, Wikingów, Normandczyków. Dzięki Commonwealth, mamy wśród nas ludzie pochodzące z Jamajskiej, Indii, z Chin, z Australii, z Ugandy, z wyspy Gibraltaru, Malty i z wielu innych krajów. Dzięki temu, Londyn jest prawdziwą kulinarną stolicę światy. Ale dodatkowo dzięki temu, mamy bardzo szeroką, mobilną gospodarkę, i sprzedamy nasze towary i usługi cały świat.

Wolność! Australijczyk w amerykańskim filmie o wolność Szkotów 
Czasami Polacy żartują, że można znaleźć Polaków gdziekolwiek jesteś na świecie. Można tez to powiedzieć o Brytyjczykach. Według statystyków, ok. pięciu milion Brytyjczyków obecnie mieszka poza Wielką Brytanią. Ok. milion mieszka w Hiszpanii, 630,000 w Kanadzie, 800,000 w Stanach. Wśród nich, jest mój brat, który mieszka w Waszyngtonie przez cztery laty, i ja, jeden z niewielu Brytyjczyków mieszkających w Polsce.

Właśnie moja rodzina jest dobrym przykładem historii emigracji do Wielkiej Brytanii. Dziadek mojej Mamy urodził się w Nowym Jorku, ale był Irlandczykiem. Jego syn, mój dziadek, był Brytyjskim ‘podmiotem’ z pochodzenia Irlandzkiego ale urodził się w kolonii Egiptu w 1913 r.

Dziadek spotkał podczas wojny z ładną blondynką, moja babcią, która była Szwedką.  Oni mieli moją mamę, która wyszła za męża, który byłem synem Irlandczyka (mój dziadek ze strony ojca) z Liverpoolu, i Belgijki. W sumie, tylko dwóch moich przy-dziadków byli Anglikami!

Ale jako naród, ewidentny jest, że obecnie mamy problem z ostatnią falę emigracji do Wielkiej Brytanii po wejściu wielu krajów do Unii Europejskiej  w 2004 r. M. In. Polska.  Postęp UKIP’a do Izby Gmin jest dużym znakiem poczucia wielu Brytyjczyków, że mają dość emigracji na wyspy.

Jestem absolutny przekonany, że wolność ruchu jest istotny dla dobrej, silnej gospodarki. Daje krajom mnóstwo zalet. Czuję się, po moim doświadczeniu wyemigrowania, że Wielka Brytania powinien dyskutować, kim chce być na dzisiejszym świecie. Wielka Brytania: Otwarta, konkurencyjna, silna i elastyczna, czy zamknięta, nieprzyjazna do innych, izolowana.

Ale też uważam, że naród Polski musi pomyśleć o tej kwestii.  

Mamy u nas w Polsce coraz mniej pracujących ludzi i coraz mniej dzieci. Polska nie może trzymać w tym stanie na stałe. Musimy absolutnie otwierać nasze granicy do pracowników od całego świata, żeby konkurować z innymi europejskimi krajami i sprzedać nasze towary i usługi poza Unią Europejską (do której ok. 80% polskich towarów i usługach są sprzedane obecnie). Czasami żartuję, jaka by była reakcja Polaków do 700,000 młodych Brytyjczyków szukających pracę w Polsce. Ale taki ruch i ilość imigrantów jest nam potrzebny.

Pomimo furory, pomimo oczekiwania komentatorów, ja się nie boję następnych miesięcy w Wielkiej Brytanii. Wydaje mi się, że, jak w ostatnich szkockich wyborach, będzie trudny, ale wielka narodowa dyskusja na temat naszego miejsca na świecie i na Unii Europejskiej będzie w końcu nam zdrowy. I też jestem przekonany, że ‘cicha większość’ Brytyjczykow też tak uważa, tak jak ja.

Bo ja, imigrant, syn imigrantów, dumny Anglik, wierze w to, że naród Anglii wybiera wolność. Wolność ruchu. Wolność pomysłów. Wolność podróżowania i mieszkania poza swoją granicą. W taki sposób leże nas przyszłość i bogatość – musimy koniecznie zaakceptować młodzi, ambitni, pracowici ludzie do naszego kraju.