sobota, 28 grudnia 2013

'Póki nie stanie Jeruzalem W Anglii zielonej, kraju łąk'


Czy to wśród gór zielonej Anglii

Jego krok ongi deptał głaz?

Czy widział kto na łąkach Anglii,
Jak się Baranek Boży pasł?

Czy to Oblicze Boże słało

Dla naszych chmurnych wzgórz swój wzrok?
Czy kto wzniósł kiedy Jeruzalem

Tu, gdzie Szatańskich Młynów mrok?

O, łuk mi dajcie z żaru złota,
A z pragnień moich groty strzał!
Dajcie mi włócznię! Pękaj chmuro,

Abym ognisty rydwan miał!

Myśl moja już nie spocznie w boju,

Nie uśnie miecz w uścisku rąk,

Póki nie stanie Jeruzalem

W Anglii zielonej, kraju łąk.

Wiersz William'a Blake'a jest bardzo popularny w Wielkiej Brytanii, ogólnie z powodu mużyki kompozytora (miałem go poszukać w internecie) Charlesa Perry'ego. Niektorzy mowią, że jest naszym prawdziwym drugim hymn narodowym. Więcej o tym można tu przeczytać albo zobaczyć tutaj na Royal Albert Hall.  (Wiem, że jestem w trakcie opisanie blogu, który nie lubie o Polsce, ale przerywam, żeby Wam pokażać, dlaczego kocham swój kraj).

Trudny opisać, jak się czuję, jak Jerusalem'a słyszę. Ale dwa dni temu, idąc na 17km spacer sam w krajobrazie Suffolk'a (moje województwo), miałem go w głowie, i tak jak podczas mojego wędrowania, znalazłem się śpiewając do siebie, i ten wiersz, śpiewałem kilka razy.

Ludzie w Wielkiej Brytanii zawsze smiają się, że Suffolk jest bardzo równoległy. Jest regionem rolników, połów, żywopłotów, ptaków, bażantów (importowani z czasu okupacji Indii, żyją bez problemu w naszym krajobrazie, chociaż są głupi, i często zdarzy, że walczą z samochodami, i przegrywają) ale jak w tym zdjęciu, nie jest aż tak równoległy.

W Suffolk, często spotykamy z starymi budynkami, niektórzy mają kilka set lat. Od ok. 1000 lat, nie został zniszczone z walkami, plądrowaniem. W porównaniu Polski i innych krajów w wschodzie Europejskiej, Anglia to kraj bogactwa. Tego widzimy w wysokim standardzie budynków i byłych stodołach rolników, które są wycofane w bardzo dobrym stanie, tak jak poniżej.

W tej chwili czytam 'Żelazną Kurtynę' przez Anne Applebaum. Kupiłem mamy, jako prezent kilka miesięcy temu. Bardzo dobrze napisany, z przypadkami i cytatami. Ksiąska tłumacze, cały proces 'communistisation' (nie wiem jak pisać po polsku) jak w Polsce, również w innych krajach ale raczej dla zwykłych ludzi, nie dla grubych ryb. Nie dużo czytałem o tym okresie akurat po wojnie, więc było fascynująco. Jak zawsze, byłem pod wrażeniem z zniszczeniem Polski po wojnie. 20% ludzi zginęli, gospodarka kilka razy mniej w porównaniu II RP, cierpienie tak jak bomby i miny - wszędzie i gdziekolwiek znajdujesz się.
'Happy Cottage'
Anglia miała szczęścia. Jako wyspa, nie mieliśmy takiej sytuacji od dawna. Nie byliśmy bombardowani, zaatakowani, gwałtowani, zniszczeni. Jako wyspa, jesteśmy poza rzeczy, o których Polska ma martwić się. To widzimy się w samochodach w tym regionie (często widziałem modely Porsche, Land Rover, Jaguar, itd.) i z poziomem zaufania między ludźmi. Często widzimy się na ulicach Suffolk'a, torwary, którzy ludzie sprzedają obok chłodnikiem.

Ludzie płacą i pięniądze pozsotaje na miejscu, póżniej właściciel ich zbiera. Trudny wyobrażać sobie w Polsce (...nigdy nie widziałem do tej pory, powiedzmy). 

Oczywiście, trzeba się zatrzymać dla piwa od czasu do czasu! Ten pub był w małym wsi w krajobrazie, ale pełny z klientami. Ogień, ale ten szept głosów (w Anglii, najlepszy pub jest beż mużyki. Muzyka i telewizja w prawdziwym pubie to grzech, trzeba ich unikać) był dla mnie magiczny. W tym momencie, byłem z ojcem. Piliśmy na zewnątrz, ponieważ było tak gorąco w środku pubu.  
Piwo z smakiem, pub z dobrą restauracją. Tego brakowałem w moim wędrowaniu w Polsce. Często zdarzyło, że nie było żadnego sklepu za 10 - 20 kilometry. Było tak gorąco, że miałem przynejść wodę z sobą, czasami 6 litry. 
Malowani w starym stylu dawnych czasach
Po kilku kilometrach, zaczynałem myśleć więcej o tym czasie, kiedy wędrowałem w Polsce. Co myślałem, co zrobiłem, z kim spotykałem. Już planuję kolejną przygodę. W tej chwili, mój plan jest iść na pieszo z Białegostoku do Białowieszkiej, potem jeżdżić autobusem do Lublina, a z Lublina iść na pieszo do Stalowej Woly albo do Sandomierz. Mój cel to ukrywanie regionu Rzeszowa, który koleżanka mi bardzo podobała się. Bardzo chętnie chcę być sam jeszcze raz, bo jak wrociłem z ostatniej pielgrzymki, dowiedziałem się tyle rzecz o siebie, i dostałem dużo energię. Tak jak z tym spacerem w Suffolk. Musię podkreślić, że bywać poza dom, poza wszystko, to bardzo zdrowy, i wydaje mi się, że ludzie nie robią, chociaż ma tyle benefity. 

Tysiąc lat trwałośći


Generalnie mowiąc, krajobraz Suffolk przypomina mi tego słowa: solidnośći. Solidny budynek. Solidny Kosciól, dobry wycofany polu. Działki z solidnymi nazwami n.p. 'Happy Cottage, Jane Farthing Cottage, Rushbrooks, Oak House, Tudor Cottage, The Old Bull, The Old Rectory' lub, mój ulubiony, 'Pint Pot Cottage' ('Cynowa Szklanka Piwa...' moje tłumaczenie). 

Aby to podkreślić, znajdowałem się idąc na ulicę, robiony przez Rzymiany 2,000 lat temu. Mogę przyznać, że nie było imponująco, ale tam poszedłem, cały czas myślałem o tych, którzy byli 2,000 lat temu na tej ziemi. 


Idąc na pieszo jest idealnym sposobem, ukryć sobie w kraju. Jadąc samochodem, nigdy nie myslisz o tych rzeczach, nawet że nie masz czasu myśleć o tym. Ja mieszkałem w tej okolicy przez 20 lat, i nigdy nie wiedziałem, że tu była ulica, która istnieje więcej niż nasze królewstwo (mniej więcej 900 lat) i stan Anglii jako naród (mniej więcej 1000 lat). 

Każdy wieś ma swoją tożsamość, pokazując jej na swoją tablicę. 


Każda tablica ma swoją tożsamość, też. Na tą tablicę, widziałem więcej o historii tego małego wsi, Monks Eleigh, sz. jego związek z mnichami. 

Każdy wieś też ma swoję pompką. Ta pompka była instalowana w 1854 r. Na pompką, jest napisany 'chłopcy albo inny ludzie, uszkodzą tą pompkę, zostałby karany'. Chyba nawet w tych czasach, był problem z niemili osobami i przestępczością!). 
Wreszcie dotarłem do Lavenham'a, do mojego cela. Lavenham był słynny w 90 latach, bo tu był nagrywany seria 'Lovejoy' o detektywie, który był gagatkiem, i sprzedał antyki. Bardzo ładne małe miasto, i zakładam, że tyle obcokrajowcy nie wiedzą o tym, niestety. 

Zawsze smieję się, kiedy rozmawiam z kimś, który powiedzi 'oj, byłem w Anglii, nie lubiłem go' i dowiedzę się, że byli tylko w Londynie. Londyn to nie Anglii, tak jak Warszawa nie jest przedstawicielem Polskiego narodu.  


Kiedyś słyszałem rozmowy z słynnym aplinistem, który mowił, że uwielba naturą, z powodu nie ma kątów prostych w naturze. To, w tym wsiach, widziałem też, na przykład w tym budynku. Tu, jest lepszy związkiem z naturą, z ziemią, z byłych, z przeszłością. Prawdziwa Anglia. 

środa, 4 grudnia 2013

Zamknięty. Nie przeszkadzać!

Zawsze piszę, dlaczego kocham Polskę i dlaczego lubię mieszkać w Polsce, więc wypadł na głowę, że warto pisać o czyms, co nie lubię o Polsce!

Nie zrozumcie żle, nie jestem typową osobą z Wielki Brytanii, na którą zawsze śmiejemy się, wyprowadzi do nowego kraju, a potem zaczyna narzekać, że wszystko jest lepiej w Anglii!  

Ale nie jestem naiwny też. Nie sądzę, żę Polska jest krajem miodu i mleka. Więc napisałem 6 rzeczy, które nie lubię w Polsce.  Kolejny 7 w przysłym tygodniu…  J

  • Kombinowanie w kolejkach. Tak, ty, Babcio! Raz w Krakowie, widziałem jak starsza Pani kombinowała w Empiku. Skrada się krok po kroku, i nagle była równoległa z mną. Po czterech latach w Polsce, miał wreszcie dośyć tego kombinowania. ‘Przepraszam, ale widzę dokładnie co Pani robi!’ Ogłosiłem… ‘Jestem następny!’ Oj, taki chaos poszł potem, że nie chcę opisać co się stało!!
  • Jak ktoś otwiera drzwi dla nieznajomego, nikt nie mówi ‘Dziękuję’. To dla mnie absurdalny, kiedy myślę, że Polacy zawsze pożegnają nieznajomych w windach z miłymi słowami:  ‘Do widzenia!’
  • Piraci na ulicę. Chyba myślę o tym więcej, ponieważ kupuję samochód w tym momencie. Polacy są mili, ale przed kołem, większość zostają wariatami.
  • Traktowanie zwierząt. Każdy kraj ma ten problem, ale kiedy znalazłem piesek na lesie w Ursynowie dwa lata temu, dezorientowany i panikowanie biegając tu i tam, i zadzwoniłem na straż, mówiąc ‘wydaje mi się, że ktoś zgubił psa w lesie,’ odpowiedzieli ‘na razie nie, często ludzie jadą na lesie, żeby ich opuścić.  Nikt nie byli zaskakujący, kiedy odpowiedziałem o tym. Szkoda. Później w Paluchu, właściciel tego miejscu potwierdził, że często zdobywa się w Polsce… No, to szkoda.
  • Urząd Skarbowy – tylko połączenie tych słów, jest wystarczy, zebym zaczynał pocić się. Nic więcej nie chcę o tym mówić.
  • Obsługi dla klientów w sklepach. ‘Tu nie ma’ chyba już nie mamy w Polsce, ale stosunek do klientów pozostaje. Posłuchaj, Pani Sprzedarko, mam taką rzecz, która się nazywa ‘globalizacja’. Wpływ globalizacji jest standardizowania obsługach i poziomy jakości dla klientów, i mniej niezależnych sklepów. Wszyscy wiedzą o tym chyba, ale w Polsce nie.  Proszę Pani,  ja tu kupuję, ponieważ jesteście najbliżsi. Ale jak kontynuujesz, traktując mnie jako brud na twoją stopą, albo gorzej, wtedy idę dalej do Carrefoure Express. A nie mów do mnie, że nie lubisz tu pracować i to jest dlaczego masz zły poczucie humoru. Ja pracowałem w sklepach przez 4 lat, i tam wszyscy się bawili, i z klientami. Dlaczego? Bo czas leci szybciej!  Robią tu zakupy robię ci przysługę, ufaj mi.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Energia

Jeszcze zajęty tydzień dla Paddisława, w którym przyjechałem do Wrocławiu, miałem krótki wizyt do Wałbrzychu, i urodzenia mojego kolega z Wałbrzychu, który teraz mieszka w Wrocławiu.

Ja lecę przynajmniej raz na tydzień gdzieś, więc czasami myli się. Na przykład 2 tygodni temu, wraz z blogerem, Michaelem Dembinskiem, pojechałem do Manchester’a przez Whizzair’a., żeby iść do konferencji w Leedsie na temat Polskich firm działając w Wielki Brytanii. Był smutny, chmurny, padał deszcz jak słoń sika i lotnisko był smutno i brudno (co za porównanie z nowymi terminalami w Wrocławiu, Warszawie itd.!). Ogłosiłem w fejsie.. ‘jestem w Manchesterze i pada deszcz. Co za smuty, chmury, deszczowy miejsce!’ Ale później dowiedziałem się, że byłem w Liverpool’u, nie Manchesterze!

Mokra Anglia! 
Jedna obswerwacja: z nowych miejscach i ludzi, dostaję energii. Dwa mięsiący temu, byłem bardzo zajęty w pracy. Miałem przemówienie na Intercontinentalu o 19.00. Minęło o 17.45.  Sprawdziłem email z organizatorów, i dowiedziałem się, że zaczynał o 18.00! Szybko pobiegłem na miejscu, i zrobiłem prezentację na temat ‘Dlaczego kocham Polskę’ chociaż był o mojej pracy.

Często powtórzę, że Polska jest taki naród, że ludzie doceniają, co jest dobrze o ich kraju. Pamiętam, że raz przez przypadek spotkałem się z starym facetem, który pomogł mi znaleźć taksówkę. Zaoferowałem mu, żeby go wziąć do jego mieskania jako podziękowanie. W taksówce on zaczynał mowić o politykach, o konspiracji żydów w Polsce. Według niego, każdy polytyk był Żydem, albo pod ich pantoflem, i brają udział w konspiracji ,żeby bankrutować Polskę. Wszystko było kiepsko i mieli wracać do innego czasu, na przykład na II RP.

Taki gó.. przepraszam, kłamstwo nie często spotykasz w Polsce, ale czasami. Co ja widzę, jako obcokrajowiec, żyjąc tutaj?

Widzę, kraj, który kiedyś cierpiał a teraz szybkie idzie w dobrym kierunku. Kraj z dobrym finansowanym, z mniej długów niż innych (tak, mowię o W. Bry.) a na prawde długoów publicznych. Kraj, gdzie ludzie są, generalnie mówiąc, równolegli. Kraj, gdzie historia, tradycja jest zaszanowana. Kraj, gdzie młodzi ludzi oferują ich fotele dla starszych. Kraj, gdzie narodowy święta nie jest jeszcze wymówka zrobić zakupy. Kraj, gdzie ludzie nie zapomnieli znaczenie wolności. Gdzie kobiety są ładne, tak, ale przede wszystkim, inteligentne i ambitne.

Gdyby liderzy Polski starają się go bankrutować, tak jak wedługo tego Pana, nie udają się! To co ja widzę, jadąc na nowych drogach, przez nowych lotniska i rozmawiając z setkami ludżmi tygodniowo, jest kraj budując się na świecie. Tak, niektórzy udają się, niektórzy nie mają benefity, ale jako kraj, Polska idzie, i szybkie idzie, w dobrym kierunku.

Rozmawiając o moim projekcie (po angielsku)

Akurat to był temat tego przemówienia. Ludzie zawsze zapytają, dlaczego ja mieszkam w Polsce. Nikt w Anglii pytają dlaczego obcokrajowcy dojedzą do tego kraju, wszyscy wiedzą dlaczego (i mają szacunek dla tych, którzy pracują i płacą podatki. Nie wierzę na wszystkim, co widzisz w Brytyjskich gazetach). Właśnie decydowałem, że lepiej był skupić na tym, dlaczego 30 latek wybierał Polskę jako dom, a potem mówić o pracy. W taki sposób, nie nudziłbym się nikomu.

To jest dlaczego była przyjemna, słyszeć z Polskich firm działając w Wielki Brytanji na spotkaniu PBLink.co.uk (sprawdzcie) i od ich sukcesów w Leedsie, szczególnie ponieważ staram się prowadzić właśną firmę w tym samym momencie (jako obcokrajowiec w Polsce).

Desczowa Anglia :)

estem pełny z admiracją dla tych ludzi. Oni żyją w nowym kraju, ale z powodu ich pracowniczości, oni mają szans sukcesu. Dostaje od ich energii i pozytywności. W Polsce tydzień temu byłem na evencie AIP-u, z kim moja firma jest zarejestrowana. Mieliśmy prezentacje młodych startupów. Młodzi, pracowici ludzie, niektórzy 10 lat młodszy ode mnie. Szkoda, że nie miałem ich determinację w tym wieku.  Ich prezentację były smieszne, dobrze zrobione, krótke i ciekawe.  Z mojej prezentacji, mam nadzieję, że ludzie też dostaje energii. Bywając człowiekiem, od jakiego kraju potrzebujemy innych, żeby dać rady. I jestem zdterminowany robić postęp w tym czasie, co Pan Bóg mi dał. 

Guinness z cydrem. Oj! 

sobota, 23 listopada 2013

Akcja i Rekacja - Marsz Niepodległośći 2013

Witam wszystkich,

Jeszcze zajęty tydzień znów dla Paddiego, w którym pracowałem przynajmniej stu godziny w prace. Uwielbiam moją pracę, ale mogę przyznać się, że zapracowałem się. Kiedy obudziłem się o 02.30, żeby pracować na raporcie, pomyślałem sobie, Padek, chyba zbyt dużo nawet dla ciebie!

Mam problem z kolanem, i miałem masaż w ciągu weekendu, żeby sobie pomagać. W ciągu masażu, powtórzyłem się: ‘życie bez balansu to nie życie.  Beż spokoju, trudny znaleźć miejsce dla siebie. Jedz dobrze. Spij regularnie. Unikaj nadmiar alkoholu. Znajdź czas dla medytacji, kontemplacji i dla tych rzecz, które pomagają ci odpoczywać.’ Powtórzyłem tysiące razy, więc był dla mnie ironiczny, że później w tym samym dniu, znalazłem się w ciągu marszu, który zamienił się zamieszka i jest tematem tego blogu.

Kiedyś byłem pracoholikiem, który też nie dbał o siebie. Mieszkałem w Londynie, pracowałem nigdy nie poniżej stu godziny w ciągu tygodniu, przez cały weekend, przez cały dzień i noc. Czułem się szczęśliwy, jak wychodziłem z pracy przed 21.00. Ale w tym samym momencie, wypiłem za duża, z kolegami po pracy, z przyjaciółmi w weekendach.  Nie uprawiałem sport. Tylko piłem i jadłem nie dobrych rzecz.

Teraz wiem lepiej, ale takie życie w Londynie to nie wyjątkowy. Jest jednym powodem, który powodował, żebym wyprowadził stąd i mieszkać w Polsce, gdzie jestem przekonany, życie jest bardziej zdrowy i spokojny niż w Anglii. Poziom przestępczości jest niższy. Dostęp do krajobrazu lepszy (w Londynie jeździłem z domu do pracy nie widząc ani drzewa ani trawy, w Warszawie chodzę codziennie z domu do pracy na pieszo przez park). W każdym razie, odchodzę od tematu…



Na 11.11.2013 pracowałem od rana i po południu poszedłem do mojej pracy, która jest lokalizowana w centrum Warszawy na Marszalkowskiej. Okazało się, że byłem dokładnie gdy Marsz Niepodległośći zaczynał.




Studiowałem prawicowych partii w uniwersytecie, bo był tematem, w którym specjalizowała jedna moich najlepszych profeserów, Katharine Fieschi, która obecnie pracuje na Demos Europe. Ona doceniała moją dysertację na temat prawicowych partii, ale dostałem niedobry wynik, ponieważ, oni sądzili, że był ‘napisany od punktu widzenia dziennikarza.’ Chyba mieli rację, ale byłem dumny, że zrobiłem wywiad z liderami naszego partii prawicowej (Partia Narodowej Wielki Brytaniej) w Anglii. Wywiady z ludźmi, z którą nikt nie mogli rozmawiać w tym momencie.

Jestem zawsze otwarty rozmawiać z tymi, którą mają inną perspektywę na życie. Kiedy mieszkałem w bardzo biednym miejscu w Nottingham, jeden naszych biedniejszych miastach w Anglii, zawsze spędziłem czas z tymi ludźmi, który tam mieszkają. Rozmawiałem tam z osobami uzależniony, z gangsterami, z prostytutkami (nie jak Lloyd George, obiecuję!) z hazardzistami i z normalnymi ludźmi, starają się mieszkać w normalnym stylu. Ludzie, ludzie są fascynujący, przede wszystkim.



Więc chyba nie dziwne było, że po południu miałem ochotę zobaczyć Marsz Niepodległośći. Jak napisałem, moja praca jest w tej samej okolicy, gdzie marsz miał zaczynać. Mój dom na Powiślu, gdzie marsz miał skończyć. Ok. 16.00 znalazłem się na pierwszym piętrze pracy, patrząc na tym wielkim tłumie.

Marsz zaczynał -  bez policji – i widziałem tyle chuliganów i młodych ludzie. Był ewidentny, że większość tych facetów nie byli tu, żeby manifestować. Jak chcę pokazać, że kocham swój kraj, generalnie nie robię z petardami, racjami i z ukrytą twarzą! Na przykład na tym wideo, nagrywałem kilku tych osób w małych grupach. Patrzcie na ich ruchu, jak ruszają, gotowi dla boju, z kominiarkami.

[niestety video nie działa, zrobię na youtube póżniej]

Ale wśród tych grupach, i w ciągu marszu, widziałem tyle normalnych osób. W następnym dniu, było łatwe klasyfikować wszyscy, którzy brali udział na marszu, jak kibole. To zbyt łatwo.

Ten blog, jest blog od mojego punktu widzenia. To moja własna opinia o tym dniu.




Lubię piłką nożną, spędzę czas z kibicami. Takie petardy, twarzy, racje dla większości ludzi, są niezdrowi, niezgodny albo poza standardy normalnych ludzi. Dla tych, którzy żyją w ich stylu, to nic specjalnego. Wyjątek był taki, że taka sytuacja okazuje się, raz na roku, tak wielki i w centrum Warszawy. Oprócz tego, wszystko co widziałem, był normalny zachowanie… dla nich! W tym sensie, nie wyjątkowy.

W oczach normalnych ludzi, są kibolami. Zwierzętami.

Ale oni myślą, że w swiećie zagubionaych wartośći one pamiętają historią Polski, jej byłych i byłą tradycję. Trzymają na ta historię, na przykład w fejsie, widzę tyle obraz zginanych żołnierzach. Taka gloryfikacja jest część naszych pamięć narodu, też. Gdyby był najazd Rosjań, wtedy byliby w pierwszych szeregach obrońców.

Taki związek historii widziałem w ciągu oficjalnej ceremonii na Placu Piłsudskim, wcześniej w tym samym dniu. Żołnierzy z każdego batalionu, krzycząc razem: ‘Cześć ich pamięci!’ Mam przyznać, że trochy płakałem. ‘Obrońcy Lwowa, do apelu! Chwał Bohaterom!’ Taka emocja widziałem też na marszu, na przykład z tymi młodymi ludźmi w mundialach powstańców.


Mimo wszystko, i chodząc z kraju jak W. Brytyania, gdzie brakujemy sensu naszej historii, i tożsamości naródu (Boris Johnson, jeden naszych najsłnnych polityków, kiedyś mówił, że nie ma narodu Anglii. Wyobrazaj sobie, że któs tego odpowiedział o Polsce, nie wyobrażalny), ja chwalę taki związek.



Nie mogę ukrywać też, że idąc w grupie, w której wszyscy śpiewają oraz hałasują, to daje inną siłę. To daje takiej energetyki, że nie dostajesz w innych lub zwykłych sytuacjach. To po prostu jedno słowo: adrenalina. Wszyscy mówili o tym w tydgoniu po marszu, ale zakładam, że nigdy nie byli w takich sytuacjach. W anglii, mówimy, że oni są ‘ekspertami z fotelu.’ A ja miałem ochotę być świadkiem.


I co widziałem? Jako obserwator, ani za, ani przeciw, sadzę, żę…

Dla kilku tych uczestników, to była tylko bardzo fajnie wymówka, żeby walczyć z autorytetami lub z kimkolwiek.  Adrenalina.

Dla kilku, była fajna wymówka wypić. Na początku widziałem kilka osób, tak pijani, że nie mogli stać. Ale poszli. Adrenalina.

Widząc takich facetów, gotowi dla walki, czułem się jedną emocję. Adrenalina.

Ale większość uczestników byli normalnymi ludźmi, w sensie, że mieli ochotę manifestować.  Nie się przejmowali z chuliganami.

Staram się demonstrować (i jak zawsze, kiedy pisze po polsku, frustruję się, że nie mogę ładnie opisać, co widziałem i co myślałem w tym momencie), że takie rzeczy mają własną energię. Im więcej ludzi, im więcej petardów, im więcej śpiewanie i cały bez interwencji policji, ma – tak jak mówimy po angielsku – ‘efekt śnieżki’. Zaczynasz z śnieżką, a w końcu dostajesz lawiną. I tak było.



Wysłałem ten wideo do mojego brata, który mieszka w Stanach. Odpowiedział, ‘kurde, takie rzeczy w Ameryce, nigdy nie by pozwolili.’ Też w Wlk. Brytanii. Marsz takich chuliganów z petardami, racjami i bez żadnej policji? Nigdy nie tego wyobrażałbym sobie w ulicach Anglii.  (Chociaż nagle myślałem o zamieszkach w Londynie, w których zginęło 5 osób, które kosztowały przynajmniej kilku miliardy funtów, które psuły wizerunek Anglii na całym świecie (w porównaniu, nic nie był napisany o tym przypadku w Brytyjskich gazetach, ale wiemy, że mało wiedzą o Polsce, a to też ironiczny, pamiętając co napisali o polskich chuliganach przed Euro 2012). W porównaniu tego przypadku, zamieszek na 11.11.2013 była pestka. 

Nagrywałem i patrzyłem na całym marszu, a potem wyszedłem z pracy i zaczynałem iść na pieszo na trasę marszu. Jako obserwator, sam, z czapką legii (już było zimno) zaczynałem myśleć, że atmosfera była dziwna, i że przemoc nadchodził. Po chyba minutce już widziałem małą zamieszkę, gdy ludzie rzucali rzeczy na policję.

Na mojej lewej strony, była grupą Amerykanów. Jak skupicie na tym, możecie słyszeć, że panikują trochy na tym, co się dzieje. Już noc nadchodziła. Już atmosfera zmieniła się.

Poszedłem dalej, w kierunku Placu Zbawicieli, i nagle widziałem tyle wózków Policji, jadąc w kierunku końcówka tłumu przy Politechnikę. Ja (assumed), że marsz szedłby na cały czas na Marszalkowską, ale nie. Przy plac zbawicelę, nagle orientowałem się, że tęcza była podpalona, już czarny.

Tam zostałem przez 10 – 15 minuty. Pod teczą stała młoda kobieta, ewidentny nie była częścią marszu. Płakając, wzeszła tak długo, że wszyscy skręcili i patrzyli na niej. Poszła w moim kierunki. Miałem ochotę jej konsolować, ale nie mogłem. Szkoda,  ponieważ obraz tak znanego chuligana z czapką (bo tak, wyglądałem), rozmawiając z smutną hipsterką byłoby ciekawy i znakiem tego szalonego dnia.   To była jej prywatna sprawa.  Faktycznie, z nikim nie rozmawiałem przez cały dzień. 

Dwa tygodniu póżniej, co sadzę o sytuacją tęczy? Dobrze rozumiem, dlaczego ona była smutna. Jak mówimy po angielsku, ta tęcza jest znakiem kontrastów w tym społeczeństwie oraz niezgodny części Polskigo narodu. Nieakceptowanie rozwoju i zmień. Kiedy ludzie lecią z Anglii do Polski, żeby mnie widzieć, zawsze tam chodzimy i robię mały podsumowanie jej historii i opozycji jej instalacji.

Jako obcokrajowiec, który podchodzę z totalnego innego kraju, mogę odpowiedzieć, że cieszę się, że była tęcza podpałała a nie jakaś osoba. Jak taka tęcza pozostaje, zawsze będzie punktem centralnym dyskusji: kim jesteśmy, dokąd idziemy, jaki jest celem tego narodu, co chcemy, żeby obcokrajowcy myslą o tym narodzie lub co to znaczy być Polakiem w tym globalnym świecie? Gronkiewicz-Waltz już ogłosił, że będzie reperowany. Niech ta tęcza pozostań, żeby być w centrum tej dyskusji, pełna z kwiatami lub podpalony, mowi coś do Nas, przepraszam, do Was.

Potem wrociłem do domu. Było cholernie zimno. Miałem dosyć tej agresji i atmosfera. Wrociłem do domu, zjadłem i ubrałem się z ciepłym ubraniem. Potem, widziałem [start] marszu, chodząc przez pałać Prezydentu.



Stałem, paliłem fajkę (to zawsze robię, jak jestem zdenerwowany w tłumie, jak na przykład w manifestacji kibiców legii na Łaziękowskiej dwa lata temu, gdy był marsz na stadionie narodowym, i Staruch, który w tym tygodniu jest w sadzie, stworzył nowy rym: ‘Donald, matole, twój rząd obalą kibole’. Ten który był powtórzony kilka razy przy Pałacu. Pamiętam, że dwa lata tem, stałem i kiedy wszyscy śpiewali, i nie widziałem co zrobić, bojąc, że któs będzie pytał, dlaczego nie śpiewasz, ch**? Myślałem, że gdybym tylko palił cały czas, nikt tego nie zapytałby, i działał).

W końcu, stojąc na ławce z innymi samymi facetami, tłum obchodził mnie. Poszedłem w kierunku Agrykoli, gdzie był wielkiego tłumu, nie widziałem, że był taka akcja na ambasadę Rosjanin, i że to co widziałem było tylko część całośći.




Ostatni raz tu byłem, był festiwal Koreańczyków - jak macie ochotę spróbować piwo ryżowy, moje doradztwo jest takie: nie zróbcie! – ale w tym momencie było przemówienia lidera ruchu narodowego. Po 20 minucie, miałem dosyć, wrociłem do domu.

Więc co ja, jako obcokrajowiec, który kocha Polskę z całym sercem, sądzę o tym dniu:

Pierwsze: że trzeba nie sądzić cały tłum jako kibole albo chuligani. Tak nie było.

Druga: że lepiej jest, mieć debatę o narodzie, niż nie mieć tak jak w Anglii (‘nie ma Anglii….’ I gdzie bojemy się mieć flagę w oknach naszych domach, bo jest myśleny, że ten który miał flagę St george’s ma być raszystem.

Trzecia: że trzeba pamiętać, że idąc w tłumie to nałóg. Byłem cały czas pod ekstotuwany, serca była jak nigdy nie w moim życiu. Nie chcesz przemoc? Lepiej mieć więcej policje w następnej okazji!

Czwarta: nikt nie umarł. To nie był koniec życia.

Piąta: Ze dyskusja tego narodu okazuję się na ulicach. To ma wady i zalety. Ale nie mogę pamiętać, kiedy był ostatni raz widziałem sto tysięcy osób na ulicę Londyniu – ach, przepraszam, pamiętam, był zamieszek studentów i kilka lat przed tym, manifestacja dla tych, którzy polują lisy. W tym sensie, taka wielka manifestacja jest zdrowym znakiem móc społeczeństwa, dla dobry i dla zły.

Szósta: że racje, petardy i flagi ma własną potegą. Razem daje inny siły.




Nie wiem jaka Polska przyszłości będzie wygłądała (generalnie jestem optymystką)  ale cieszę się, że miałem doświadczenie tego momentu i jej historii. Cos powiedzić wnukom.