środa, 23 października 2013

Polacy, gramy u siebie! Mecz Anglii - Polską


Witam Wszystkich

Porozmawiałem z Michael Dembińskiem dzisiaj, I przypominał mnie, że nie napisałem o mojej ostatniej przygody.  Tydzień temu, byłem w Anglii z kolegą, Marcinem, żeby oglądać mecz Anglii – Polską.  Wybaczcie mi, drogi czytelnik, nie napisałem bo z zresztą tygodniu noclegowałem w czterech innych miejscach, pracując na konferencjach o moim nowym projekcie.

Byłem na Wembley tyle razy, natomiast ten przypadek był wyjątkiem. Dla pierwszego razu mojego życia, bym było w Polskich trybunach. Kilka miesięcy przed meczem, nagle było ogłoszono, że będzie więcej miejsce na Wembley dla Polskich kibiców.  Później, w gazetach w Anglii napisali o tej dodatkowej alokacji, mówiąc, że pomogłby Polską, z powodu więcej Polaków w stadionie. Ach! Mało wie, że byłoby dodatkowy Angol!

Od dawna zaplanowałem iść na mecz z Martin’em, myśląc, że byłoby bardzo śmieszny stać wśród Polaków w domu piłki nożnej, gdy kiedyś wspierałem Anglią. Przed meczem, staliśmy w centrum Londynu, pałający fajkę.  Marcin mówił, że ‘paradowałem’ wszędzie z moim polskim szalikiem. Nagle dwóch facetów skręcili, mówiąc na nas, ‘hej, bracie, znacie gdzie jest Buckingham Palace?’  Oni byli trochy skonfundowani, owszem odpowiedział z Angielskim akcentem!

Później, jak w tradycji, zaczynaliśmy pić przed meczem, idąc na ulicę jeden typowy gość z Anglii, siedząc na ławce poza pub, skrzył (po angielsku) na mnie ‘oj oj, proszę pana, jak będzie wynik dzisiaj?’ i odpowiedziałem w jego języku i akcencie… ‘2-1 do Anglii, stary!’

Przed stadionem, zgaduję się, że ok. osiemdziesięciu procentu ludzi byli Polakami.  Nigdy nie widziałem tak tyle osób w okolicy stadionu. Był po prośto melanż, i śmieszny. Polacy na meczu! Tego dnia spodziewałem od kilku lat, i wreszcie był. Oczywiście, mieliśmy wypić jedno ostatnie piwo przed meczem, więc poza metra, skręciliśmy prawo i poszliśmy na ulicę, żeby znaleźć sklep. Był bałagan w sklepach, z tyloma ludźmi kupują piwo. Marcin poczekał na ulicę z sługą, i ja wszedłem, żeby kupić piwo.  Stojąc, patrząc na pustych półkach (2 godziny przed meczem!) widziałem 4 Red Stripe, ale kolejka była fenomenalna.

Nagle widziałem, że facet w kolejce, blisko do kasy, nie uważał na siebie. W momencie czystej polskości, kombinowałem i wsunąłem się w kolejce przed nim, i sekundy później, wyszedłem z sklepu z piwami w ręce. Marcin był zaskakujący, widząc ile osób czekali!

Ok, nie jestem dumny z tego, ale jako przykład, że Polska zmieniła mnie, to był ewidentny. Akurat, mieszkając w Anglii, tego nie nigdy nie spróbowałbym. Kombinowanie w kolejce (Pan tu nie stał!) jest jedna najgorszych rzecz dla mnie, jako Anglik który mieszka w Polsce. Dwa razy kłóciłem się z nieznajomą osobą o ich zachowanie w kolejkach. To zależy, w jakim poczucie znajduję się.

Przyszłość Polskich kolejek.. ale nie teraz.. 
W każdym razie, do rzeczy. Staliśmy na ulicę i piliśmy. Marcin, uważał mnie, że gliny byli wszędzie. Jedną rzecz, którą kocham o Anglii, jest naszą miłą Policję. (Nie wiem, czy tego dobrze napisałem). Między innymi, Marcin był zaskakujący, że możemy wypić na ulicę (nie wszędzie, n.p. w okolicy Westminstera, ale generalnie,  w więcej miejscach niż w Polsce (gdzie, jak dobrze wiem, możesz wypić tylko w barach albo na nad rzeką).  Też, oni pozowali ludzi zrobić zdjęcią z nimi. Mysląc o tym dzisiaj, pamiętałem jak jeden ‘copper’ bawił się z nami kilka lat temu na mecz Anglii – Israelu. Patrzcie…

 Bezcelny Policjant
Widziecie? Jak mówimy po Angielsku, Ten Policjant był ‘bezczelną małpą’. Ale ten poczucie humoru jest bez rywalizacji. Nikogo nie mogłby oskarżać Policjanci w Polsce, że mają dobry poczucie humoru! Ale z drugi strony, mają lepszi brony, więc, jak mówimy po angielsku, to ‘hustawki i ronde’ (swings and roundabouts) tzn. wszystko w końcu jedno/równo.

Wreszcie byliśmy w środku stadionu, oglądając mecz. Atmosfera w pierwszych 20 minuatch był fajne. Nie wiem, czy mówili o tym w telewizji,  ale Polacy mieli bardzo fajną flagę, chwaląc polskim pilotom w drugi wojnej światowej. Tego bardzo mi podoba się. 

Bravo, Panowie
Ale krok po kroku zaczynałem czuć winny.  Ludzie buczeli na naszym hymn narodowym (Typowy ja, mowię o ‘naszym’ albo ‘waszym’ jak wolę, dzisiaj, ‘my’ znaczy my jako Anglicy) i buczeli w ciągu meczu. Tego nie mogłem, nie chciałem, zrobić. Przeklinali na naszych piłkarzach – ok, to tak zdarza na angielskich trybunach – ale tego nie mogłem śpiewać. Czułem się niewygodny z całą okazję, którę mnie demonstrował, że gdybym mieszkał w Polsce przez następny 50 lat, zawsze byłbym, w środku, Anglikiem.   

Tożsamość to komplikowana sprawa. Mam kolegę, który urodził się w Anglii z Polskiej rodziny. Mowił, że w sprawie sportu, gdyby był mecz Anglii Polską, zawsze wspierałby Anglią. Tego rozumiem. Mowimy po Angielsku w takich sytuacjach, że któs miał ‘badania lakmusowy’ która demonstrował, jego prawdziwą stronę.  Ten Mecz był mój badanie lakmusowe. Śmieszny, ale niepowtarzalny.

Pozdrawiam,

Paddisław 

niedziela, 6 października 2013

Polski sklepy... Leczcie się!

Błąd istnieje w tym blogie ale nie mogę go zmienić z komórki. Wybacz mi


Jak obiecowałem kiedyś, piszę na tym blogie chyba raz w tygodniu. Chciałbym pisać więcej i częściej ale, jak napisałem w moim ostatnim blogie, nie mam czasu. Pisąc blog wymaga czasu i koncentracji, i brakuje mi się obodywaj (sz. z moimi problemami z pisownią i koniugacją). Mimo wszystko, dobrze się czuję, kiedy piszę po Polsku. Z każdymi dniami, czuję się, że coraz mniej piszę i mowię po Polsku. Ludzie zawsze są mili, mowiąc, że dobrze mówię po Polsku, ale ja wiem lepiej - jak zawsze! Aby zrobić postęp, trzeba uczyć się z nauczycielem. Dla kilku różnych powodów, nie mogę obecnie uczyć się z moją regularną nauczycielką Weroniką, i bardzo jej tęsknię. Weroniko, pożdrów!

Na przykład pisenie tego tekstu trwał godzina, i to tylko kilka stu słów!

W każdym razie...

Pamiętaj mnie?! 

W ciągu tygodniu myślę o innych pomysłach dla tego blogu. Jeden moich ulubionych tematów jest robienie zakupów w Polsce. Jako obcokrajowiec, wydaje mi się, żę jakość polskich sklepów są generalnie bardzo slabi. Nie w hypermarketach, którzy wyglądają dokładnie jak naszi w Anglii, ale Dlaczego tego myslę? Ja Wam powiedzę...

1. Szerokość productów - w każdym małym sklepie, znajdujesz wszystko, co znajdziesz w innych sklepach. Smuti marchewki, pomarszczone pomidory, zniedołężniali kartofle. Kiedy mieszkałem w Mokotowie, zawsze mnie frustrował. Wreśzcie otworzył nowy sklep, na rogu Madalińskiego i Kazimierzowskiej, tylko z swieżymi warzywami i owocami. Fala klientów w jednym tygodniu! Ludzie potrzebują takich rzecz i sklepy nie poddają, bo kupują od jednego odbiorcy i nie mogą wyobrażać sobię, że mogą zmienić.

2. Oświetlenie - w małym polskim sklepie, czasami czujesz jak jesteś gornikiem, szukając torwarów w grocie.

3. Marki.. Sori, ale nie jestem fanem Sokołowa i nigdy nie będę. Brak różnych marek znaczy w małych Polskich sklepach to irytujący.

4. Piwo. Kupienie kazdy Polskiego piwa jest tak nudno. Oni smakują bardzo podobnie. W kilkach sklepach, znajdujesz różynie piwo, ale nie często. Szkoda.

Hmm, w sumie chyba problem polega tylko na linach marek w sklepach!
Więcej o tym temacie napiszę w następnych blogach.
_________________

Moi rodzice byli w ostatnim tygodniu, wraz z bratem, który mieszka w Stanach. Mama, która była dwa razy w Polsce, mowiła, że ona była pod wrażeniem z rozwojem tego kraju w porównaniu kilku lat temu. Ufajcie mnie, z mojej Mamy, to chwala!

Więcej o tym chcę napisać, ale mam przemówienie w języku Polskim w przyszłym tygodniu, i mam skupić na tym. Planuję zrobić presentację na moich wrażeniach Polski. Piersze przemówienie nie był zbyt dobry, więc postaram się zrobić lepiej w tym przypadku. Jak z wszystkim, przegotowanie to kluczowy.

Wczoraj oglądałem 'Wałesy' przez Wajdę. Prosto, nie kompleksowy film, robione trochy w stylu 'Iron lady' czyli szykbi galop w jego historii. Trudny by było zrobić w innym stylu i w sumie daję jego cztery gwiazd z pięciu. Warto obejrzeć.

Ale chciałbym podkreślić, że nie wystko mi nie pasuje w polskich sklepach. Między innymi, brak usmiech to mi nie przeskadza. Ja nie chcę rozmawiać z każdymi sprzedawcami, tak jak w Anglii i Ameryce, o moim poczucie. Jak zaczynam konwersację z kims w Polskim sklepie, albo oni z mną, to bardziej naturalniej, z serca, a nie z instrukcji firmy lub z jakiego podręczniku. Daj mi smutniej Babci z zmarszczenie brwi!