Wczoraj wieczorem, byłem gotowy zrezygnować mojej wyprawy. Cała ciała bolała mnie. Ewidentny tak, że wczoraj wymagał więcej energii niż spodziewałem sie. Dziś wystawałem się determynowany kontynuować. Najgorszy jest pęcherzy. Jeden na mojej lewiej stopy jest bardzo dużo. Z każdym krokiem boli mnie. O, co za marżen, kiedy myślę jak to by było pływać w jeziorze!
Dzisiaj będzie 30 stopni, więc mam wynosić wiecej wodę. Ale im wiecej, tym ciężkim. Zakombinowany z ciepłą pogodą, tzn. Że dziś będzie
Najgorszy moment dziś już było, kiedy zrozumiałem, że zapomniałem kabel mojego IPad w świetnym Lipcu. Jezus Maria! Co za idiotę! Widzę dokładnie gdzie, tez. Pod tym stołem. Ale nie wrócę, go zabrać!
Więc mam ekstra bodziec być w Olsztynie, żeby kupić nowy kabel. Więc chyba jestem gotowy. Szczególnie bo - ten hotel był okropny i ludzie nie mili - to był śniadanie misztrów!
Keep on going Paddy! Don't give in!
OdpowiedzUsuń