sobota, 23 listopada 2013

Akcja i Rekacja - Marsz Niepodległośći 2013

Witam wszystkich,

Jeszcze zajęty tydzień znów dla Paddiego, w którym pracowałem przynajmniej stu godziny w prace. Uwielbiam moją pracę, ale mogę przyznać się, że zapracowałem się. Kiedy obudziłem się o 02.30, żeby pracować na raporcie, pomyślałem sobie, Padek, chyba zbyt dużo nawet dla ciebie!

Mam problem z kolanem, i miałem masaż w ciągu weekendu, żeby sobie pomagać. W ciągu masażu, powtórzyłem się: ‘życie bez balansu to nie życie.  Beż spokoju, trudny znaleźć miejsce dla siebie. Jedz dobrze. Spij regularnie. Unikaj nadmiar alkoholu. Znajdź czas dla medytacji, kontemplacji i dla tych rzecz, które pomagają ci odpoczywać.’ Powtórzyłem tysiące razy, więc był dla mnie ironiczny, że później w tym samym dniu, znalazłem się w ciągu marszu, który zamienił się zamieszka i jest tematem tego blogu.

Kiedyś byłem pracoholikiem, który też nie dbał o siebie. Mieszkałem w Londynie, pracowałem nigdy nie poniżej stu godziny w ciągu tygodniu, przez cały weekend, przez cały dzień i noc. Czułem się szczęśliwy, jak wychodziłem z pracy przed 21.00. Ale w tym samym momencie, wypiłem za duża, z kolegami po pracy, z przyjaciółmi w weekendach.  Nie uprawiałem sport. Tylko piłem i jadłem nie dobrych rzecz.

Teraz wiem lepiej, ale takie życie w Londynie to nie wyjątkowy. Jest jednym powodem, który powodował, żebym wyprowadził stąd i mieszkać w Polsce, gdzie jestem przekonany, życie jest bardziej zdrowy i spokojny niż w Anglii. Poziom przestępczości jest niższy. Dostęp do krajobrazu lepszy (w Londynie jeździłem z domu do pracy nie widząc ani drzewa ani trawy, w Warszawie chodzę codziennie z domu do pracy na pieszo przez park). W każdym razie, odchodzę od tematu…



Na 11.11.2013 pracowałem od rana i po południu poszedłem do mojej pracy, która jest lokalizowana w centrum Warszawy na Marszalkowskiej. Okazało się, że byłem dokładnie gdy Marsz Niepodległośći zaczynał.




Studiowałem prawicowych partii w uniwersytecie, bo był tematem, w którym specjalizowała jedna moich najlepszych profeserów, Katharine Fieschi, która obecnie pracuje na Demos Europe. Ona doceniała moją dysertację na temat prawicowych partii, ale dostałem niedobry wynik, ponieważ, oni sądzili, że był ‘napisany od punktu widzenia dziennikarza.’ Chyba mieli rację, ale byłem dumny, że zrobiłem wywiad z liderami naszego partii prawicowej (Partia Narodowej Wielki Brytaniej) w Anglii. Wywiady z ludźmi, z którą nikt nie mogli rozmawiać w tym momencie.

Jestem zawsze otwarty rozmawiać z tymi, którą mają inną perspektywę na życie. Kiedy mieszkałem w bardzo biednym miejscu w Nottingham, jeden naszych biedniejszych miastach w Anglii, zawsze spędziłem czas z tymi ludźmi, który tam mieszkają. Rozmawiałem tam z osobami uzależniony, z gangsterami, z prostytutkami (nie jak Lloyd George, obiecuję!) z hazardzistami i z normalnymi ludźmi, starają się mieszkać w normalnym stylu. Ludzie, ludzie są fascynujący, przede wszystkim.



Więc chyba nie dziwne było, że po południu miałem ochotę zobaczyć Marsz Niepodległośći. Jak napisałem, moja praca jest w tej samej okolicy, gdzie marsz miał zaczynać. Mój dom na Powiślu, gdzie marsz miał skończyć. Ok. 16.00 znalazłem się na pierwszym piętrze pracy, patrząc na tym wielkim tłumie.

Marsz zaczynał -  bez policji – i widziałem tyle chuliganów i młodych ludzie. Był ewidentny, że większość tych facetów nie byli tu, żeby manifestować. Jak chcę pokazać, że kocham swój kraj, generalnie nie robię z petardami, racjami i z ukrytą twarzą! Na przykład na tym wideo, nagrywałem kilku tych osób w małych grupach. Patrzcie na ich ruchu, jak ruszają, gotowi dla boju, z kominiarkami.

[niestety video nie działa, zrobię na youtube póżniej]

Ale wśród tych grupach, i w ciągu marszu, widziałem tyle normalnych osób. W następnym dniu, było łatwe klasyfikować wszyscy, którzy brali udział na marszu, jak kibole. To zbyt łatwo.

Ten blog, jest blog od mojego punktu widzenia. To moja własna opinia o tym dniu.




Lubię piłką nożną, spędzę czas z kibicami. Takie petardy, twarzy, racje dla większości ludzi, są niezdrowi, niezgodny albo poza standardy normalnych ludzi. Dla tych, którzy żyją w ich stylu, to nic specjalnego. Wyjątek był taki, że taka sytuacja okazuje się, raz na roku, tak wielki i w centrum Warszawy. Oprócz tego, wszystko co widziałem, był normalny zachowanie… dla nich! W tym sensie, nie wyjątkowy.

W oczach normalnych ludzi, są kibolami. Zwierzętami.

Ale oni myślą, że w swiećie zagubionaych wartośći one pamiętają historią Polski, jej byłych i byłą tradycję. Trzymają na ta historię, na przykład w fejsie, widzę tyle obraz zginanych żołnierzach. Taka gloryfikacja jest część naszych pamięć narodu, też. Gdyby był najazd Rosjań, wtedy byliby w pierwszych szeregach obrońców.

Taki związek historii widziałem w ciągu oficjalnej ceremonii na Placu Piłsudskim, wcześniej w tym samym dniu. Żołnierzy z każdego batalionu, krzycząc razem: ‘Cześć ich pamięci!’ Mam przyznać, że trochy płakałem. ‘Obrońcy Lwowa, do apelu! Chwał Bohaterom!’ Taka emocja widziałem też na marszu, na przykład z tymi młodymi ludźmi w mundialach powstańców.


Mimo wszystko, i chodząc z kraju jak W. Brytyania, gdzie brakujemy sensu naszej historii, i tożsamości naródu (Boris Johnson, jeden naszych najsłnnych polityków, kiedyś mówił, że nie ma narodu Anglii. Wyobrazaj sobie, że któs tego odpowiedział o Polsce, nie wyobrażalny), ja chwalę taki związek.



Nie mogę ukrywać też, że idąc w grupie, w której wszyscy śpiewają oraz hałasują, to daje inną siłę. To daje takiej energetyki, że nie dostajesz w innych lub zwykłych sytuacjach. To po prostu jedno słowo: adrenalina. Wszyscy mówili o tym w tydgoniu po marszu, ale zakładam, że nigdy nie byli w takich sytuacjach. W anglii, mówimy, że oni są ‘ekspertami z fotelu.’ A ja miałem ochotę być świadkiem.


I co widziałem? Jako obserwator, ani za, ani przeciw, sadzę, żę…

Dla kilku tych uczestników, to była tylko bardzo fajnie wymówka, żeby walczyć z autorytetami lub z kimkolwiek.  Adrenalina.

Dla kilku, była fajna wymówka wypić. Na początku widziałem kilka osób, tak pijani, że nie mogli stać. Ale poszli. Adrenalina.

Widząc takich facetów, gotowi dla walki, czułem się jedną emocję. Adrenalina.

Ale większość uczestników byli normalnymi ludźmi, w sensie, że mieli ochotę manifestować.  Nie się przejmowali z chuliganami.

Staram się demonstrować (i jak zawsze, kiedy pisze po polsku, frustruję się, że nie mogę ładnie opisać, co widziałem i co myślałem w tym momencie), że takie rzeczy mają własną energię. Im więcej ludzi, im więcej petardów, im więcej śpiewanie i cały bez interwencji policji, ma – tak jak mówimy po angielsku – ‘efekt śnieżki’. Zaczynasz z śnieżką, a w końcu dostajesz lawiną. I tak było.



Wysłałem ten wideo do mojego brata, który mieszka w Stanach. Odpowiedział, ‘kurde, takie rzeczy w Ameryce, nigdy nie by pozwolili.’ Też w Wlk. Brytanii. Marsz takich chuliganów z petardami, racjami i bez żadnej policji? Nigdy nie tego wyobrażałbym sobie w ulicach Anglii.  (Chociaż nagle myślałem o zamieszkach w Londynie, w których zginęło 5 osób, które kosztowały przynajmniej kilku miliardy funtów, które psuły wizerunek Anglii na całym świecie (w porównaniu, nic nie był napisany o tym przypadku w Brytyjskich gazetach, ale wiemy, że mało wiedzą o Polsce, a to też ironiczny, pamiętając co napisali o polskich chuliganach przed Euro 2012). W porównaniu tego przypadku, zamieszek na 11.11.2013 była pestka. 

Nagrywałem i patrzyłem na całym marszu, a potem wyszedłem z pracy i zaczynałem iść na pieszo na trasę marszu. Jako obserwator, sam, z czapką legii (już było zimno) zaczynałem myśleć, że atmosfera była dziwna, i że przemoc nadchodził. Po chyba minutce już widziałem małą zamieszkę, gdy ludzie rzucali rzeczy na policję.

Na mojej lewej strony, była grupą Amerykanów. Jak skupicie na tym, możecie słyszeć, że panikują trochy na tym, co się dzieje. Już noc nadchodziła. Już atmosfera zmieniła się.

Poszedłem dalej, w kierunku Placu Zbawicieli, i nagle widziałem tyle wózków Policji, jadąc w kierunku końcówka tłumu przy Politechnikę. Ja (assumed), że marsz szedłby na cały czas na Marszalkowską, ale nie. Przy plac zbawicelę, nagle orientowałem się, że tęcza była podpalona, już czarny.

Tam zostałem przez 10 – 15 minuty. Pod teczą stała młoda kobieta, ewidentny nie była częścią marszu. Płakając, wzeszła tak długo, że wszyscy skręcili i patrzyli na niej. Poszła w moim kierunki. Miałem ochotę jej konsolować, ale nie mogłem. Szkoda,  ponieważ obraz tak znanego chuligana z czapką (bo tak, wyglądałem), rozmawiając z smutną hipsterką byłoby ciekawy i znakiem tego szalonego dnia.   To była jej prywatna sprawa.  Faktycznie, z nikim nie rozmawiałem przez cały dzień. 

Dwa tygodniu póżniej, co sadzę o sytuacją tęczy? Dobrze rozumiem, dlaczego ona była smutna. Jak mówimy po angielsku, ta tęcza jest znakiem kontrastów w tym społeczeństwie oraz niezgodny części Polskigo narodu. Nieakceptowanie rozwoju i zmień. Kiedy ludzie lecią z Anglii do Polski, żeby mnie widzieć, zawsze tam chodzimy i robię mały podsumowanie jej historii i opozycji jej instalacji.

Jako obcokrajowiec, który podchodzę z totalnego innego kraju, mogę odpowiedzieć, że cieszę się, że była tęcza podpałała a nie jakaś osoba. Jak taka tęcza pozostaje, zawsze będzie punktem centralnym dyskusji: kim jesteśmy, dokąd idziemy, jaki jest celem tego narodu, co chcemy, żeby obcokrajowcy myslą o tym narodzie lub co to znaczy być Polakiem w tym globalnym świecie? Gronkiewicz-Waltz już ogłosił, że będzie reperowany. Niech ta tęcza pozostań, żeby być w centrum tej dyskusji, pełna z kwiatami lub podpalony, mowi coś do Nas, przepraszam, do Was.

Potem wrociłem do domu. Było cholernie zimno. Miałem dosyć tej agresji i atmosfera. Wrociłem do domu, zjadłem i ubrałem się z ciepłym ubraniem. Potem, widziałem [start] marszu, chodząc przez pałać Prezydentu.



Stałem, paliłem fajkę (to zawsze robię, jak jestem zdenerwowany w tłumie, jak na przykład w manifestacji kibiców legii na Łaziękowskiej dwa lata temu, gdy był marsz na stadionie narodowym, i Staruch, który w tym tygodniu jest w sadzie, stworzył nowy rym: ‘Donald, matole, twój rząd obalą kibole’. Ten który był powtórzony kilka razy przy Pałacu. Pamiętam, że dwa lata tem, stałem i kiedy wszyscy śpiewali, i nie widziałem co zrobić, bojąc, że któs będzie pytał, dlaczego nie śpiewasz, ch**? Myślałem, że gdybym tylko palił cały czas, nikt tego nie zapytałby, i działał).

W końcu, stojąc na ławce z innymi samymi facetami, tłum obchodził mnie. Poszedłem w kierunku Agrykoli, gdzie był wielkiego tłumu, nie widziałem, że był taka akcja na ambasadę Rosjanin, i że to co widziałem było tylko część całośći.




Ostatni raz tu byłem, był festiwal Koreańczyków - jak macie ochotę spróbować piwo ryżowy, moje doradztwo jest takie: nie zróbcie! – ale w tym momencie było przemówienia lidera ruchu narodowego. Po 20 minucie, miałem dosyć, wrociłem do domu.

Więc co ja, jako obcokrajowiec, który kocha Polskę z całym sercem, sądzę o tym dniu:

Pierwsze: że trzeba nie sądzić cały tłum jako kibole albo chuligani. Tak nie było.

Druga: że lepiej jest, mieć debatę o narodzie, niż nie mieć tak jak w Anglii (‘nie ma Anglii….’ I gdzie bojemy się mieć flagę w oknach naszych domach, bo jest myśleny, że ten który miał flagę St george’s ma być raszystem.

Trzecia: że trzeba pamiętać, że idąc w tłumie to nałóg. Byłem cały czas pod ekstotuwany, serca była jak nigdy nie w moim życiu. Nie chcesz przemoc? Lepiej mieć więcej policje w następnej okazji!

Czwarta: nikt nie umarł. To nie był koniec życia.

Piąta: Ze dyskusja tego narodu okazuję się na ulicach. To ma wady i zalety. Ale nie mogę pamiętać, kiedy był ostatni raz widziałem sto tysięcy osób na ulicę Londyniu – ach, przepraszam, pamiętam, był zamieszek studentów i kilka lat przed tym, manifestacja dla tych, którzy polują lisy. W tym sensie, taka wielka manifestacja jest zdrowym znakiem móc społeczeństwa, dla dobry i dla zły.

Szósta: że racje, petardy i flagi ma własną potegą. Razem daje inny siły.




Nie wiem jaka Polska przyszłości będzie wygłądała (generalnie jestem optymystką)  ale cieszę się, że miałem doświadczenie tego momentu i jej historii. Cos powiedzić wnukom.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz