niedziela, 6 marca 2016
środa, 2 marca 2016
Wywiad z PolskieRadio :)
Byłem na antenie PolskieRadio wczoraj wieczorem na temat życia w Polsce z punktu widzenia Brytyjczyka (czyli moja specjalizacja). Zapraszam! (Jestem od 14m... )
http://www.polskieradio.pl/10/3962/Artykul/1590030,Studia-w-Londynie-By-sie-tam-znalezc-wystarczy-chciec
http://www.polskieradio.pl/10/3962/Artykul/1590030,Studia-w-Londynie-By-sie-tam-znalezc-wystarczy-chciec
wtorek, 1 marca 2016
Brytania dla Brytyjczyków. Ale kto jest w dzisiejszych czasach prawdziwym Brytyjczykiem?
W obecnej
debacie o Brexicie nie ma wątpliwości, że jednym z najważniejszych punktów
dyskusyjnych jest wypływ imigrantów na życia Brytyjczyków.
Ostatnio
dużo czytałem na ten temat i teraz mam lepsze zrozumienie dla tych Wysp na
których urodziłem się i mieszkałem. Co to znaczy być Brytyjczykiem? Jaka jest
kultura brytyjska? Czy obcokrajowcy mieszkający na Wyspach mogą zostać
Brytyjczykami? A jeśli tak to w jaki sposób? To są pytania kluczowe w
następnych miesiącach podczas których Wyspiarze będą debatowali w swoim
brytyjskim stylu (emocjonalnie i gorąco, ale mniej więcej grzecznie – o gdyby
tak było w Polsce!) o przyszłości Wielkiej Brytanii (nie tylko w Unii Europejskiej
ale i na całym świecie).
W sondażach
British Social Attitudes Survey przepytano 3000 Brytyjczyków i okazało się,
że Anglicy mają wysokie wymagania jeśli chodzi o bycie Brytyjczykiem. Dwie
trzecie ankietowanych uważało, że osoba powinno się urodzić w Wielkiej Brytanii
aby być prawdziwym Brytolem.
Brytol.
Brytyjczyk. Obywatel Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii
Północnej. Mieszkaniec wyspy na zachodzie Europy … A kim prawdziwy Brytyjczyk
jest w rzeczywiście? Oto jest mały problem, problem który nawet nie wszyscy
Brytyjczycy sami rozumieją.
Spojrzymy
zatem razem w tym blogu na długą historię tych Wysp. Spójrzmy na te tysiące
lat pływających statków, samolotów, mnóstwa armat, inwazji, przedsiębiorców,
milionów osób rok po roku, wiek po wieku. Kiedy ta wyspa została
Brytanią? Kiedy Anglia została częścią Wielkiej Brytanii? Kiedy my zostaliśmy tym
kim jesteśmy w dniu dzisiejszym? Jakie są tego skutki dla dzisiejszych
mieszkańców Wielkiej Brytanii? W tym blogu i w następnych blogach
chciałbym pisać więcej o imigracji na Wyspy i jej wpływie na dzisiejszą
debatę.
Zacznijmy od
początku. 25 000 lat temu na końcu epoki lodowcowej pierwszy
Homo Sapiens – bez paszportu, bez języka, obywatelstwa ani koncepcji
tych nowoczesnych instrumentów, który jakoś przeprawił się przez morze – czy
zrozumiał, że on był pierwszym Brytyjczykiem? Raczej nie,
ale z tego co wiemy pierwsi ludzi na terenie dzisiejszej Brytanii nie byli
stąd.
Tysiące lat
później, pokrywa lodowa zaczęła się topić i imigracja do tych nowych wysp
zaczęła się na dobre. Wiemy, że tysiąc lat przed Rzymianami ludzie z
okolicy rzeki Renu na dzisiejszym terenie Niemcy przypływali małymi
łódeczkami i mieszkali w okolicach Tamizy. Również Europejczycy z południowej
Europy zaczynali przybywać do Brytanii. Prawdopodobnie ten klasyczny ciemny,
romantyczny wygląd Celtów a la Colin Farrel pochodzi z regionu
śródziemnomorskiego, a nie od Celtów z ich bladymi skórami i rudami włosami,
którzy w tamtych czasach mieszkali na wschodzie alpejskich gór i jeszcze nic
nie wiedzieli o Braveheart.
Najlepszy portugalski eksport do Brytanii? |
Tak, ci
Celtowie, traktowani przez większość Brytyjczyków jak prawdziwi Brytyjczycy,
znani jako ofiary ‘angielskiej’ opresji, widziani jako opiekunowie naszej
pogańskiej przeszłości wcale nie są z Wielkiej Brytanii. Wiemy, że
Celtowie (słowo stworzono w wieku osiemnastym) byli w Wielkiej Brytanii
tylko kilkaset lat przed Rzymianami. Rzymianie imigrowali na Wyspy w dużych
ilościach i podbijali lokalne plemiona. Nazwa Brytyjczycy pochodzi właśnie od
nazwy jednego z takich plemion. Rzymianie okupowali Wyspy przez czterysta
lat, a wśród ich tysięcy żołnierzy i przedsiębiorców byli ludzie z Galii, Węgrzech,
Niemiec, nawet Syrii i Afryki. Badania pokazują, że ponad 20% grobów z tamtych
czasów należy do ‘obcokrajowców’ lub ‘rzymskich imigrantów’.
Grób żony Barathes’a z Syrii odkryty
niedaleko miasta Newcastle w Anglii. Ewidentnie już wtedy mieliśmy problem z uchodźcami
z Syrii J.
Plemiona które nie
zostały zdobywane przez Rzymian zostały zepchnięte w dalsze
górskie regiony na północnym zachodzie i oddzielone przez mury i forty.
Niektórzy z tych pierwotnych Brytyjczyków emigrowali do Francji w rejon, który
po swojej ojczyźnie nazwali Britanny. Po czterystu
latach rzymiańskiej władzy Wyspy najechane zostały przez germańskie plemiona,
które dokonały prawdziwej orgii zniszczenia. W następnych kilkuset latach nie
wiemy dużo o losach mieszkańców Brytanii, oprócz tego co napisano w
historii mnicha Będą Wspaniałego, który napisał, że ‘ta wyspa ma pięć narodów: Anglicy,
Szkoci, Pictowie i Latinowie.’ Prawdziwy angielski bohater z
tamtych czasów Król Artur, był z barziej Celtem z Iberii który walczył
właśnie z Anglami i Saksonami. Tak, większość Anglików byłaby zaskoczona
dowiadując się, że Król Artur nie tylko nie był Anglikiem ale i walczył z
Anglami!
Anglowie
pochodzący z terenu dzisiejszych Niemcy w tamtych czasach walczyli z lokalnymi
Brytyjczykami stworzywszy kilka królestw, które po kolei walczyły z Jutesami z
dzisiejszej Danii oraz Saksonami. Polacy mówiąc dziś o ‘anglo-sasach’
często nie wiedzą, że mówią raczej o ludziach pochodzących z Niemiec.
Więc co to
znaczy być nawet Anglikiem? Czego możemy się uczyć od naszych rodowitych przodków? Pierwszy raz kiedy ktoś napisał o Anglikach
był w relacji mnicha Będą Wspaniałego o angielskich niewolnikach w Rzymie. Nasz
pierwszy król, Alfred, który zasłynął z tego, że ochronił nas przed Wikingami, był potomkiem Saksonów. Jego królestwo, jedno z kilku, trwało tylko ponad stu
lat a prawdziwy król, który naprawdę połączył wszystkie królestwa w jedno, był Król
Cnut, nie z Anglów lub Saksonów ale z Danii! Na tle tych walk, zdobytych i upadających
królestw zaczynała tworzyć się koncepcja prawdziwej Anglii. Król Cnut sam tytułował
się ‘Królem Anglii, Dani oraz Norwegii.’ W pewnym sensie inwazja Normanów z
Francji w r.1066 była więc wojną miedzy dwoma grupami duńskich ‘ekspatów’ lub
kolejnym atakiem wikingów.
Jak widzicie
nie jest łatwo zdefiniować kim jesteśmy, my Brytyjczycy, bo jesteśmy prawdziwymi mieszańcami.
Jedyny co mogę wam powiedzieć na sto procent to fakt, że każdy Brytyjczyk pochodzi
skądś indziej. I jest to fakt, który niektórzy Brytyjczycy woleliby zapomnieć
lub zignorować.
Ale kim jesteśmy? |
Ludzie
zawsze korzystali z różnych faktów aby manipulować definicją Wielkiej Brytanii.
Dlatego dziwi mnie kiedy brytyjscy nacjonaliści mówią, że trzeba być
Chrześcijaninem żeby być Anglikiem, skoro wszyscy nasi przodkowie byli
poganami; że trzeba mówić po angielsku, kiedy ci którzy stworzyli ten naród pod
jednym prawdziwym królestwem mówili po francusku i dopiero w 1399 roku Henry IV
został pierwszym królem którego pierwszym językiem był angielski.
Zanim my Brytyjczycy zaczniemy mówić kto ma prawo mieszkać
na Wyspach i kto może zostać Brytyjczykiem, może lepiej gdybyśmy pierw
zastanowili się głęboko, co naprawdę znaczy Wielka Brytania?
Pogrzeb Churchilla w najstarszym i największym budynku
w Anglii, który był zbudowany przez francuskich zaborców osiemset lat
wcześniej.
W moich następnych dwóch wpisach w tym blogu będę pisał o Wielkiej
Brytanii po najeździe Normanów i kolejnych falach imigrantów do Brytanii oraz
stworzeniu dzisiejszego królestwa w r. 1707. Proszę wracać!
Chciałbym podziękować Mai Andrzejewskiej za poprawki. Dziękuję Majuniu!
wtorek, 23 lutego 2016
Kto debatuje ten żyje
Więc się zaczyna. Po latach gorących debat, wreszcie wiemy, że będzie
referendum na temat pozostania lub wycofania Wielkiej Brytanii z Unii
Europejskiej.
Sądzę, że niejeden Polak myśli, dlaczego ci Wyspiarzy mogą myśleć, że
prawo i standardy Unii Europejskiej muszą być dla nich inaczej. Dlaczego oni
mogą mieć unikalną relację z Unią w której mieszkamy? Cóż, fakt, że jesteśmy
wyspą jest jednym z wielu powodów, że moi rodzice wśród innych, chcieliby
wracać do stanu izolacji poza największą unią na dzisiejszym świecie
Będzie debata emocjonalna, debata gdzie fakty są mniej ważne niż opinie
(jak możemy dokładnie wiedzieć, jakie będą skutki takiego wycofania? Nikt nie
ma pomysłu). Będzie debata która pokazuje Anglia A i Anglia B (tak, Anglia też
ma swoje różnice pokoleniowe między młodymi którzy w ogóle są pro-europejski i
starszymi którzy są przeciwnikami). Będzie debata z siłą zmienić całą Unię na
dobre i na zły. Będzie debata z takimi krawatami:
Nie mogę więc nie brać udział w
kampanii z którą ja zgadzam się. Jak mój kumpel Stuart, który będzie w sobotę w
okolicy Waterloo Station, rozdając ulotki za kampanię Grassroots Out, i jak
wielu innych, czuję się jak by była jedną najważniejszych decyzji tego narodu,
mojego narodu.
Bo ja wierzę z Wielka Brytania w Unii Europejskiej to znaczy silniejsza
Brytania, silniejsza Unia.
To znaczy wolny rynki, więcej handlu, lepsze relacje, bardzo integrowane sieci łańcuch, mniej biurokracji i więcej inwestycji. W skrócie, jesteśmy bogatsza jeśli jesteśmy częścią klubu.
Wierzę w tę wolność dającą młodym Hiszpanom szans pracować w Wielkiej
Brytanii i mi pracować tutaj w Polsce bez wizji, bez restrykcji. Wolność której
korzystają 1.3mn Brytyjczyków mieszkających w Europie.
Więc w ciągu następnych tygodni, bo naprawdę czas mało, będę pisał
blogi i artykuły na ten temat, żeby pokazać i walczyć za to w co wierzę, że
jesteśmy lepiej w Unii Europejskiej. Że ta Unia powinna zostać reformowana,
zdecydowanie, ale wyjście z Unii nigdy nie będzie lepszą alternatywą. Że
Brytyjczycy mieszkający poza Wielką Brytanią muszą stwierdzić z pasją, dlaczego
myślą, że warto pozostać w tej cudownej, irytującej Unii naszej.
środa, 17 lutego 2016
Stowarzyszenie Brytyjskich Uciekinierów i Uczenie Się Polskiego
W zeszłym tygodniu pojechałem pociągiem do Krakowa aby wżiąć udział w
programie na stacji ITVN. Trochę żartowałem z
moją mamą mówiąc, co ona mi zrobiła, że jestem tak zdesperowany na sławę, że pojechałbym pięć godzin za pięć minut przed kamerą! Temat programu był brytyjski
Wielkanoc I program będzie za kilka tygodni – dam Wam link.
I szerzy mówiąc, nie ma wielkiego sensu w tym dużym podróży, skądinąd
cokolwiek robię w j. polskim pomaga mi uczyć się polskiego. Mam zamiar zdać
egzamin na poziomie C2, a wtedy moja transformacja o imigrant najgorszego sortu
(bez znajomości j. polskiego, bez pracy I bardzo głodny ze względu na brak
brytyjskiego dzikiego łososia w Polsce) do prawdziwego Polaka się skończyłby,
chociaż może I tak nie, skoro nie urodziłem się w Polsce I ta aspiracja nigdy
nie będzie zakończona? Może moje największe marzenie powinno być aspiracja na
stanowisko Prezesa Storwarzyszenia Brytyjskich Uciekinierów z Unii Europejskiej oraz Ochotnik w Organizacji WBJ (Wyślijmy Brytyjczykom
Jedzenia) kiedy wyspa Wielkiej Brytanii płynie bardziej w kierunku gdzieś indziej.
Oczywiście, żartuję, ale na pewno takie doświadczenia w telewizji są
bardzo dobre badania stanu mojej znajomości j. Polskiego. Siedząc na fotelu w
ciemnym pokoju pełny z takich typów którzy pracują w medi i na telewizji (czyli
ludzie bez czasu i czasami bez cierpliwości na powtórki) z bardzo mocnym
światłem przede mną, naprawdę czuję się stres. Szczególnie bo ciągle masz pod
uwagę, że jeśli mówisz błędnie, ludzie będą z tego albo dowcipkować, albo nie
rozumieć albo oby. Wtedy każdą koniugację się liczysz, wtedy każde słowo zaczyna
mieć wielkie znaczenie, wtedy jak popełniasz błąd musisz przerywać i zacząć od
nowy, ale teraz wiedząc, co żle powiedziałeś ale nie do końca jak to poprawić.
O, i musisz mówić coś fajnego i ciekawego, o i bardzo szybko proszę Pana. Więc wiem, że jeśli zrobiłem egzamin mojej
wymowy na C2, że lepiej się czułbym w tej sytuacji niż jak kiedyś zrobiłem
egzamin na B2.
I to jest największa zaleta uczenia się nowego języka. Możesz robić
cokolwiek i gdziekolwiek chcesz, dopóki mówisz w twoim języku celowym, idziesz
do przodu. Polacy którzy chcą uczyć się
angielskiego często mnie pytają, jak tak szybko uczyłem się polskiego. A moja
odpowiedz zawsze ta sama: od rana do wieczora, w pracy lub w domu, w czytaniu
lub oglądaniu – woja totalna. Im więcej robisz, im więcej uczysz się. I
faktycznie widzę połączenia w tym co robię w pracy, ponieważ tak znany ‘work
life balance’ naprawdę według mnie nie istnieje, co robisz w weekend albo
pomaga albo nie pomaga to co robisz i będziesz robił i kim jesteś w ogóle, w
ciągu tygodniu. Jeśli możesz to zintegrować, żeby mieć wspólne interesy
zawodowe i osobiste, to się lepiej opłaca, i tak to jest z uczeniem się
polskiego i życiem jako imigrant.
Do boju!
sobota, 30 stycznia 2016
Jak Kura Żyjąca na Wolnym Wybiegu: Życie bez Alkoholu
Ostatni rok był dla mnie gwałtownie ważny, nie tylko ze względu na
zabieg na łeb, ale i też bo potem zmieniłem kilka rzeczy w moim życiu,
mianowicie od tamtego momentu skończyłem pić alkohol (na początku na rozkaz
łapiducha a potem z samej woli). W tym blogu piszę o moich wrażeniach ostatnich
273 dni, w których nie byłem ani raz pod wpływem jakiegoś trunka
Kiedyś, byłem zwykłym chłopakiem w sprawie alkoholu. Jakiejś piwko od
czasu do czasu, bardziej Guinness niż piwo raczej ale w Polsce nie da się
znaleźć dobre Guinnessa (dla tych którzy jeszcze nie wiedzą, Guinness to nie
piwo jak prawdziwe Cydr to nie piwa jabłkowego,
Guinness to stout, produkowane z palonego jęczmiennego) picie w Anglii –
chyba nawet jak w większości europejskich krajów - jest to jedyny sposób obchodzić porody i
śmierci, przyjaźnić kogoś, flirtować i ewentualnie poprawić sytuację
damsko-męskich (czy widzieliście, jak trzeźwi Angielski mężczyźni tańczą bez
pomocy alkoholu? Tragicznie, gwarantuję Wam. Na szczęście, tak rzadko się
zdarza – chyba raz co sto lat – ze łatwiej będzie znaleźć potwora Locha Nessa
niż Wujka na parkiecie z kieliszkiem soku pomidorowego w ręce).
Pub to brytyjska instytucja. Tam plotkujemy, gadamy z nieznajomymi
(trend, który niestety jeszcze nie pojawił się w Polsce, gdzie wszyscy siedzą w
grupach bez tej śmiesznej interakcji z nieznajomymi). Od dawna zauważyłem, że
istnieją duże różnicy w naszych tradycjach. W skrócie sądzę, że Anglicy piją
więcej i częściej, a Polacy potrafią pić więcej choć rzadziej i na specyficznych
okazjach.
Pamiętam, moje pierwsze prawdziwe spotkanie z polską wódką. Piłem z
ojcem mojej byłej dziewczyny przez całą noc, chyba około 700 mililitrów wypiłem
osobiście, w końcu znajdowaliśmy się bez koszul w dużym pokoju, pokazując się
jak walczyć (on w sposób karate, ja po swoim thai-boksu bo kiedyś dużo
trenowałem w tym sporcie). Jak meble przeżyło nie wiem, bo walczyliśmy,
tańczyliśmy, śpiewaliśmy (w różnych językach nieznanych) do jakiejś później
godziny. Z tamtej nocy zrozumiałem, że wódka to trochę inaczej wpływa na
człowieka niż sklanka Guinnessa w pubie! Jak byłem na angielsko-polskim weselu
ostrzegałem wszystkich Anglików, żeby nie mieszać piwa z wódką, bo wtedy szybko
dojdzie do katastrofy. Niestety, jak zawsze, nikt mnie nie słuchał i wkrótce
wylądowali na podłodze tu i tam jak dzieci uczące się chodzić.
Alkohol ma ogromną rolę w naszym społeczeństwie oraz europejskiej
kulturze i trudny go unikać. Dlatego aż do mojego ‘urlopu’ w polskim szpitalu
nigdy nie mogłem włącznie przestać pić. Zawsze i wszędzie, dobre wymówki do
picia są. Powrót kolegi z armii – trzeba koniecznie melanżować. Spotkanie
wszystkich przyjaciół z uniwersytetu – co będziemy robili – tylko gadać?!
Spotkanie networkingowe, gdzie trunki za darmo? Matko boska! No i tak dalej
przez ostatnie trzynaście lat mojego życia.
Ale leżąc w szpitalu oczywiście nie mogłem pić (choć brytyjski kolega
który też był w szpitalu w Polsce w tym samym okresie powiedział, że jak
pielęgniarek nie były, inny gość wziął małpkę i wypił sobie drinka) i nie
miałem za bardzo ochoty. Kazali mi nic nie pić przez następny trzy miesięcy, i
jakoś tak do dziś kontynuowałem. Trzymam do rocznicy mojego wypadku a wtedy
zobaczę, co dokładnie będę robił w tej kwestii.
I jest mi bardzo dobrze, nawet bym powiedział, że całkowita rezygnacja
z alkoholu była jedna z najlepszych decyzji mojego życia. Według mnie, ma wiele
bardzo dobrych zalet. Dlaczego?
- Mam więcej czasu w tygodniu. Zamiast obudzić się w sobotę cierpiąc z kaca (dużego, małego lub horrendalnego) i powoli ruszyć po kilku godzinach leżenia na kanapie, od 05.00 lub 06.00 jestem już w biegu. Dzisiaj na przykład przed 08.00 byłem w siłowni gdzie trenowałem i zrobiłem mały zakupy w Carrefourze. Taki efekt jest to kumulacyjny, czyli robię więcej w moim wolnym czasie, osiągnę więcej i szybciej, więc i tak mam więcej wolnego czasu na inne rzeczy.
- Czuję się lepiej w sobie. Nie mówię o zdrowiu choć na pewno efekt jest mega (o tym piszę później) ale w ogólnym sensie. Szybciej reaguję, szybciej myślę; podejmuję lepsze decyzje (według mnie); reaguję na niespodzianki lub niemiłe sytuacje w pracy bardziej równoległe; mam lepszą perspektywę na życie, po prostu jestem bardziej wesoły.
- No i fizycznie też widziałem ewidentne zmiany. Więcej trenuję, to znaczy, że schudłem od 82kg do - dzisiaj - 77kg (gdybym nie kochał jedzenie aż tak tyle, na pewno jeszcze więcej schudłbym, ale Wy macie, Szanowni Państwo, takie pyszne ciasta w tym kraju, więc co mam zrobić?). W styczniu 2015 trenowałem lub uprawiałem sport 14 razy a w styczniu 2016 już 18 razy. Ludzie też mówią, że lepszy wygląd mam, że na przykład lepszą skórę mam). Bo nie piję, mało fajek paliłem w tym roku. Tego akurat nie monitoruję, ale mniej niż dwie, trzy paczki w ostatnich miesiącach.
- Czuję się nagle jak kura żyjąca na wolnym wybiegu, po prostu!
- Mam więcej energii w ciągu dnia, nie tylko ze względu na trening, ale też że lepsze spanie. Teraz zasnę prawie natychmiast, spiję długiej i mam więcej sen (jestem przekonany, że sny pomagają nam poradzić sobie z stresem oraz życiem). Spiję więcej niż przed rezygnacją z alkoholu, i mniej budzę się w ciągu nocy. W dzisiejszym świecie, gdzie prawie każdy narzeka lub cierpi z problemów związanych z snem, to naprawdę cud.
- Robię więcej nowych ciekawy rzecz, mam więcej motywacji na nowe wyzwania. Nareszcie po sześciu latach zacząłem chodzić regularnie na rehabilitację i jako rezultat, biegam znowu po długiej prezerwie. Czytam więcej (bo mam więcej czasu, ale więcej chęć też) i zaczynam odkryć całego świata polskich książek. Uczę się polskiego lepiej i pamiętam więcej. Mam lepszy porządek i jakoś tak mam szersze relacje z ludźmi, w sensie, że czuję się bardziej otwarte w moich relacjach).
- I, oczywiście, dużo oszczędzę. Monitoruję wszystkie koszty swoje od miesiąca do miesiąca i widzę, że wydaję przynajmniej 17% mniej pieniądze na ‘food i drink’ niż rok temu. To znaczy, oczywiście, że mam więcej na kupowanie inne rzeczy, na przykład byliśmy na urlopie więcej i jak byliśmy w stanach kupiłem tyle ubrań, bo nic nie piłem. No, kurde, może jednak lepiej się ubieram bez alkoholu?!
Wszystkie te zalety są związane i trudno ich rozłączyć, ale na pewno
nie widziałbym takie efekty gdybym nie rezygnował z picia alkoholu. Są pewne
wady i napiszę o nich innym razem, bo już godzinę minęło i chcę iść na spacer,
bo mamy dzisiaj w Polsce bardzo ładną pogodę.
****
Mała przypomina dla tych którzy pytają, że piszę ten blog bez żadnego
wytłumaczenia przez kogoś i bez poprawek. Wszystkie błędy są wyłącznie moje, ale mam nadzieję,
że w miarę pisania tego blogu, jest ich coraz mniej. Niełatwo mi pisać tak
długo i dużo na kompleksowe tematy, ale jest to dla mnie czysta przyjemność, i
na pewno pomaga mi z rozwojem mojego poziomu j. polskiego. Z tego co wiem,
jestem jednym obcokrajowcem, który regularnie i sam pisze po polsku z
wrażeniami życia jako obcego w tym ładnym, niesamowitym kraju. Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)