W zeszłym tygodniu pojechałem pociągiem do Krakowa aby wżiąć udział w
programie na stacji ITVN. Trochę żartowałem z
moją mamą mówiąc, co ona mi zrobiła, że jestem tak zdesperowany na sławę, że pojechałbym pięć godzin za pięć minut przed kamerą! Temat programu był brytyjski
Wielkanoc I program będzie za kilka tygodni – dam Wam link.
I szerzy mówiąc, nie ma wielkiego sensu w tym dużym podróży, skądinąd
cokolwiek robię w j. polskim pomaga mi uczyć się polskiego. Mam zamiar zdać
egzamin na poziomie C2, a wtedy moja transformacja o imigrant najgorszego sortu
(bez znajomości j. polskiego, bez pracy I bardzo głodny ze względu na brak
brytyjskiego dzikiego łososia w Polsce) do prawdziwego Polaka się skończyłby,
chociaż może I tak nie, skoro nie urodziłem się w Polsce I ta aspiracja nigdy
nie będzie zakończona? Może moje największe marzenie powinno być aspiracja na
stanowisko Prezesa Storwarzyszenia Brytyjskich Uciekinierów z Unii Europejskiej oraz Ochotnik w Organizacji WBJ (Wyślijmy Brytyjczykom
Jedzenia) kiedy wyspa Wielkiej Brytanii płynie bardziej w kierunku gdzieś indziej.
Oczywiście, żartuję, ale na pewno takie doświadczenia w telewizji są
bardzo dobre badania stanu mojej znajomości j. Polskiego. Siedząc na fotelu w
ciemnym pokoju pełny z takich typów którzy pracują w medi i na telewizji (czyli
ludzie bez czasu i czasami bez cierpliwości na powtórki) z bardzo mocnym
światłem przede mną, naprawdę czuję się stres. Szczególnie bo ciągle masz pod
uwagę, że jeśli mówisz błędnie, ludzie będą z tego albo dowcipkować, albo nie
rozumieć albo oby. Wtedy każdą koniugację się liczysz, wtedy każde słowo zaczyna
mieć wielkie znaczenie, wtedy jak popełniasz błąd musisz przerywać i zacząć od
nowy, ale teraz wiedząc, co żle powiedziałeś ale nie do końca jak to poprawić.
O, i musisz mówić coś fajnego i ciekawego, o i bardzo szybko proszę Pana. Więc wiem, że jeśli zrobiłem egzamin mojej
wymowy na C2, że lepiej się czułbym w tej sytuacji niż jak kiedyś zrobiłem
egzamin na B2.
I to jest największa zaleta uczenia się nowego języka. Możesz robić
cokolwiek i gdziekolwiek chcesz, dopóki mówisz w twoim języku celowym, idziesz
do przodu. Polacy którzy chcą uczyć się
angielskiego często mnie pytają, jak tak szybko uczyłem się polskiego. A moja
odpowiedz zawsze ta sama: od rana do wieczora, w pracy lub w domu, w czytaniu
lub oglądaniu – woja totalna. Im więcej robisz, im więcej uczysz się. I
faktycznie widzę połączenia w tym co robię w pracy, ponieważ tak znany ‘work
life balance’ naprawdę według mnie nie istnieje, co robisz w weekend albo
pomaga albo nie pomaga to co robisz i będziesz robił i kim jesteś w ogóle, w
ciągu tygodniu. Jeśli możesz to zintegrować, żeby mieć wspólne interesy
zawodowe i osobiste, to się lepiej opłaca, i tak to jest z uczeniem się
polskiego i życiem jako imigrant.
Do boju!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz