Ostatni rok był dla mnie gwałtownie ważny, nie tylko ze względu na
zabieg na łeb, ale i też bo potem zmieniłem kilka rzeczy w moim życiu,
mianowicie od tamtego momentu skończyłem pić alkohol (na początku na rozkaz
łapiducha a potem z samej woli). W tym blogu piszę o moich wrażeniach ostatnich
273 dni, w których nie byłem ani raz pod wpływem jakiegoś trunka
Kiedyś, byłem zwykłym chłopakiem w sprawie alkoholu. Jakiejś piwko od
czasu do czasu, bardziej Guinness niż piwo raczej ale w Polsce nie da się
znaleźć dobre Guinnessa (dla tych którzy jeszcze nie wiedzą, Guinness to nie
piwo jak prawdziwe Cydr to nie piwa jabłkowego,
Guinness to stout, produkowane z palonego jęczmiennego) picie w Anglii –
chyba nawet jak w większości europejskich krajów - jest to jedyny sposób obchodzić porody i
śmierci, przyjaźnić kogoś, flirtować i ewentualnie poprawić sytuację
damsko-męskich (czy widzieliście, jak trzeźwi Angielski mężczyźni tańczą bez
pomocy alkoholu? Tragicznie, gwarantuję Wam. Na szczęście, tak rzadko się
zdarza – chyba raz co sto lat – ze łatwiej będzie znaleźć potwora Locha Nessa
niż Wujka na parkiecie z kieliszkiem soku pomidorowego w ręce).
Pub to brytyjska instytucja. Tam plotkujemy, gadamy z nieznajomymi
(trend, który niestety jeszcze nie pojawił się w Polsce, gdzie wszyscy siedzą w
grupach bez tej śmiesznej interakcji z nieznajomymi). Od dawna zauważyłem, że
istnieją duże różnicy w naszych tradycjach. W skrócie sądzę, że Anglicy piją
więcej i częściej, a Polacy potrafią pić więcej choć rzadziej i na specyficznych
okazjach.
Pamiętam, moje pierwsze prawdziwe spotkanie z polską wódką. Piłem z
ojcem mojej byłej dziewczyny przez całą noc, chyba około 700 mililitrów wypiłem
osobiście, w końcu znajdowaliśmy się bez koszul w dużym pokoju, pokazując się
jak walczyć (on w sposób karate, ja po swoim thai-boksu bo kiedyś dużo
trenowałem w tym sporcie). Jak meble przeżyło nie wiem, bo walczyliśmy,
tańczyliśmy, śpiewaliśmy (w różnych językach nieznanych) do jakiejś później
godziny. Z tamtej nocy zrozumiałem, że wódka to trochę inaczej wpływa na
człowieka niż sklanka Guinnessa w pubie! Jak byłem na angielsko-polskim weselu
ostrzegałem wszystkich Anglików, żeby nie mieszać piwa z wódką, bo wtedy szybko
dojdzie do katastrofy. Niestety, jak zawsze, nikt mnie nie słuchał i wkrótce
wylądowali na podłodze tu i tam jak dzieci uczące się chodzić.
Alkohol ma ogromną rolę w naszym społeczeństwie oraz europejskiej
kulturze i trudny go unikać. Dlatego aż do mojego ‘urlopu’ w polskim szpitalu
nigdy nie mogłem włącznie przestać pić. Zawsze i wszędzie, dobre wymówki do
picia są. Powrót kolegi z armii – trzeba koniecznie melanżować. Spotkanie
wszystkich przyjaciół z uniwersytetu – co będziemy robili – tylko gadać?!
Spotkanie networkingowe, gdzie trunki za darmo? Matko boska! No i tak dalej
przez ostatnie trzynaście lat mojego życia.
Ale leżąc w szpitalu oczywiście nie mogłem pić (choć brytyjski kolega
który też był w szpitalu w Polsce w tym samym okresie powiedział, że jak
pielęgniarek nie były, inny gość wziął małpkę i wypił sobie drinka) i nie
miałem za bardzo ochoty. Kazali mi nic nie pić przez następny trzy miesięcy, i
jakoś tak do dziś kontynuowałem. Trzymam do rocznicy mojego wypadku a wtedy
zobaczę, co dokładnie będę robił w tej kwestii.
I jest mi bardzo dobrze, nawet bym powiedział, że całkowita rezygnacja
z alkoholu była jedna z najlepszych decyzji mojego życia. Według mnie, ma wiele
bardzo dobrych zalet. Dlaczego?
- Mam więcej czasu w tygodniu. Zamiast obudzić się w sobotę cierpiąc z kaca (dużego, małego lub horrendalnego) i powoli ruszyć po kilku godzinach leżenia na kanapie, od 05.00 lub 06.00 jestem już w biegu. Dzisiaj na przykład przed 08.00 byłem w siłowni gdzie trenowałem i zrobiłem mały zakupy w Carrefourze. Taki efekt jest to kumulacyjny, czyli robię więcej w moim wolnym czasie, osiągnę więcej i szybciej, więc i tak mam więcej wolnego czasu na inne rzeczy.
- Czuję się lepiej w sobie. Nie mówię o zdrowiu choć na pewno efekt jest mega (o tym piszę później) ale w ogólnym sensie. Szybciej reaguję, szybciej myślę; podejmuję lepsze decyzje (według mnie); reaguję na niespodzianki lub niemiłe sytuacje w pracy bardziej równoległe; mam lepszą perspektywę na życie, po prostu jestem bardziej wesoły.
- No i fizycznie też widziałem ewidentne zmiany. Więcej trenuję, to znaczy, że schudłem od 82kg do - dzisiaj - 77kg (gdybym nie kochał jedzenie aż tak tyle, na pewno jeszcze więcej schudłbym, ale Wy macie, Szanowni Państwo, takie pyszne ciasta w tym kraju, więc co mam zrobić?). W styczniu 2015 trenowałem lub uprawiałem sport 14 razy a w styczniu 2016 już 18 razy. Ludzie też mówią, że lepszy wygląd mam, że na przykład lepszą skórę mam). Bo nie piję, mało fajek paliłem w tym roku. Tego akurat nie monitoruję, ale mniej niż dwie, trzy paczki w ostatnich miesiącach.
- Czuję się nagle jak kura żyjąca na wolnym wybiegu, po prostu!
- Mam więcej energii w ciągu dnia, nie tylko ze względu na trening, ale też że lepsze spanie. Teraz zasnę prawie natychmiast, spiję długiej i mam więcej sen (jestem przekonany, że sny pomagają nam poradzić sobie z stresem oraz życiem). Spiję więcej niż przed rezygnacją z alkoholu, i mniej budzę się w ciągu nocy. W dzisiejszym świecie, gdzie prawie każdy narzeka lub cierpi z problemów związanych z snem, to naprawdę cud.
- Robię więcej nowych ciekawy rzecz, mam więcej motywacji na nowe wyzwania. Nareszcie po sześciu latach zacząłem chodzić regularnie na rehabilitację i jako rezultat, biegam znowu po długiej prezerwie. Czytam więcej (bo mam więcej czasu, ale więcej chęć też) i zaczynam odkryć całego świata polskich książek. Uczę się polskiego lepiej i pamiętam więcej. Mam lepszy porządek i jakoś tak mam szersze relacje z ludźmi, w sensie, że czuję się bardziej otwarte w moich relacjach).
- I, oczywiście, dużo oszczędzę. Monitoruję wszystkie koszty swoje od miesiąca do miesiąca i widzę, że wydaję przynajmniej 17% mniej pieniądze na ‘food i drink’ niż rok temu. To znaczy, oczywiście, że mam więcej na kupowanie inne rzeczy, na przykład byliśmy na urlopie więcej i jak byliśmy w stanach kupiłem tyle ubrań, bo nic nie piłem. No, kurde, może jednak lepiej się ubieram bez alkoholu?!
Wszystkie te zalety są związane i trudno ich rozłączyć, ale na pewno
nie widziałbym takie efekty gdybym nie rezygnował z picia alkoholu. Są pewne
wady i napiszę o nich innym razem, bo już godzinę minęło i chcę iść na spacer,
bo mamy dzisiaj w Polsce bardzo ładną pogodę.
****
Mała przypomina dla tych którzy pytają, że piszę ten blog bez żadnego
wytłumaczenia przez kogoś i bez poprawek. Wszystkie błędy są wyłącznie moje, ale mam nadzieję,
że w miarę pisania tego blogu, jest ich coraz mniej. Niełatwo mi pisać tak
długo i dużo na kompleksowe tematy, ale jest to dla mnie czysta przyjemność, i
na pewno pomaga mi z rozwojem mojego poziomu j. polskiego. Z tego co wiem,
jestem jednym obcokrajowcem, który regularnie i sam pisze po polsku z
wrażeniami życia jako obcego w tym ładnym, niesamowitym kraju. Pozdrawiam!