Trzeci Maja był piękny dzień. Na początku
dnia brałem udział w marszu kibiców Legii na stadion narodowy. Potem z
Pszczółką Mają byliśmy na nowym targu na Powiślu. Tam świetna atmosfera. Dobre
jedzenie, młode dzieci bawiące się wśród szczekających psów, starsi ludzie
kupujący kwiaty, młode pary z kawami rozmawiający z przyjaciółmi. Świeże życie.
Później w tym dniu oglądałem mecz Legii na
Pucharze Polskim z kolegą Żółwikiem, jego żoną Gosią i moją kolegą z Stanów
Zjednoczonych. Przez kilka tygodni postarałem się załatwić bilety na mecz, ale
nie udało mi się. Ewidentnie, mam nadal słaby układ w tym kraju ;) W każdym
razie oglądaliśmy mecz w pubie. Legia wygrała i obchodziliśmy przez chwilę na
Nowym Świecie a ok 22.00 podjęliśmy decyzję rozejść do domu.
Chociaż nie wróciłem. Obudziłem się w
następnym dniu w szpitalu. Nie wiedziałem co się stało ani nie pamiętałem nić z
wczorajszego wieczoru. Pielęgniarka natychmiast poszła do mnie i zapytała, a
jak się pan czuje? No OK, odpowiedziałem, ale byłem skonfundowany. Poprosiłem o
wodę, ale Pani Pielęgniarka od razu odpowiedziała nie, bo zaraz będę miał
operację na głowę. Był pan ranny wczoraj i utracił Pan przytomność, mówiła.
Leżałem
w łóżku, zdezorientowany i nie rozumiałem, co mi się stało. Czułem się
OK, po co po prostu tu leżeć jak jestem w porządku? Czas spowolnił się. Leżałem
i prawie nic nie myślałem, tylko o moich suchych ustach. Poprosiłem ponownie o
wodę a w końcu Pani dała mi 10ml, twierdząc, że zaraz będzie operacja i nic nie
mogę pić wody.
Później lekarzy robili odprawę i młody lekarz
spędził kilka minut ze mną, i wytłumaczył mi, że miałem ostrą pękniętą czaszkę
i krwiak przy mózgu. To był ten moment, w którym znowu trochę żałowałem, że nie biegle mówię po
polsku, ponieważ nie miałem pojęcia co to znaczy, ale oczywiście, jak zawsze,
przytaknęłam głową i powtarzałem ‘uh huh, oki doki’ itd. Typowy Anglik! Wcale
nie zrozumiałem, że właściwie to poważna sprawa, która by mógł zmienić moje
życie na zawsze. Ale oczywiście, nie chciałem przyznać, że nic nie zrozumiałem.
Lekarzy chcieli czekać tydzień, żeby zobaczyć
czy ten krwiak w głowie rozpłynął. Oprócz ciężkiego bólu głowy, powodowany
przez ten krwiak na mózgu, nie miałem żadnych problemów fizycznych i byłem w
ogóle w dobrym stanie. Niestety na kolejnej tomografii krwiak nie rozpłynął,
więc po kilku dniach lekarzy doradzili mi, że operacja by była najlepsze
rozwiązanie. Dwanaście dni po wypadku, miałem operację a po kolejnym tygodniu,
tomografia pokazała, że większość krwiak został usunięty. 18 dni
spędziłem w sumie, większość tego czasu na oglądanie telewizję i myślenie o życiu swoim. A teraz siedzę w domu i powoli wracam do
zdrowia.
Nie wiem dokładnie co się stało. Nic nie pamiętam i byłem sam. Może ktoś zaatakował mnie, może spadłem. Lekarzy nie wiedzieli i nikomu nic nie powiedziałem, bo utraciłem przytomność. Na pewno ktoś mi pomógł z wezwaniem pogotowia, i przykro mi bardzo, że nie mogę im podziękować za to.
A kto Humpty Dumpty? To Tutaj. I na szczęście nie byłem tym brytyjskim jajkiem, bo w końcu naprawiali mnie!
Drogi czytelnik, pozwalaj mi pisać o następnych dwudziestu dniach w tym szpitalu. Nie jestem pisarzem polskim, jeszcze nie zostawiłem Brytyjską zastępstwem Joseph’a Conrad’a (chociaż, to kwestia tylko czasu). Używam ten blog jako sposób uczyć się pisać w języku polskim, więc proszę mi wybaczyć, że tu piszę moje wrażenia a nie całą historię tych ciekawych, trudnych, osiemnastu dniach w jakimś odpowiednim autorskim stylu. Chciałbym tak pisać jak pisałbym po angielsku, szczególnie bo robiłem notatki w zeszycie przez cały czas, ale nie potrafię.
Nie wiem dokładnie co się stało. Nic nie pamiętam i byłem sam. Może ktoś zaatakował mnie, może spadłem. Lekarzy nie wiedzieli i nikomu nic nie powiedziałem, bo utraciłem przytomność. Na pewno ktoś mi pomógł z wezwaniem pogotowia, i przykro mi bardzo, że nie mogę im podziękować za to.
A kto Humpty Dumpty? To Tutaj. I na szczęście nie byłem tym brytyjskim jajkiem, bo w końcu naprawiali mnie!
Drogi czytelnik, pozwalaj mi pisać o następnych dwudziestu dniach w tym szpitalu. Nie jestem pisarzem polskim, jeszcze nie zostawiłem Brytyjską zastępstwem Joseph’a Conrad’a (chociaż, to kwestia tylko czasu). Używam ten blog jako sposób uczyć się pisać w języku polskim, więc proszę mi wybaczyć, że tu piszę moje wrażenia a nie całą historię tych ciekawych, trudnych, osiemnastu dniach w jakimś odpowiednim autorskim stylu. Chciałbym tak pisać jak pisałbym po angielsku, szczególnie bo robiłem notatki w zeszycie przez cały czas, ale nie potrafię.
Stan Szpitala
Byłem w szpitalu Wojskowy Instytut Medyczny
na Pradze. Pamiętam, że leżałem tam w pierwszych godzinach, patrząc na krzyż
wiszący na ścianie, myśląc, hmm, nie wiem, że tego widziałbym w brytyjskim
szpitalu! Szerzy mówiąc, od lat powtarzałem, że gdybym chorował, leciałbym
samolotem natychmiast do Anglii i skorzystałbym usługi Brytyjskiej National
Health Service, czyli. służby zdrowia w Wielkiej Brytanii, finansowany ze
środków publicznych tak jak NFZ. Ale w tym przypadku nie mogłem nawet wyjść z
odziału i na pewno nie mogłem lecieć, więc miałem zrezygnować z tej sprytnej
ucieczki do ojczyzny.
Zgodziłem się z ojcem, który leciał natychmiast do
Polski, kiedy odpowiedział, że stan szpitalu był podobony do typowych
brytyjskich szpitalów. Na pewno budynek, powstał w r. 1962 według Wikipedii,
był trochę stary, ale widziałem
że po kolei wszystkie oddziale zostały remontowane. A sprzęt diagnostyczny oraz
operacyjny był absolutnie świetny. Najlepszy najlepszych. Ewidentnie nowy i oczywiście ze srodków –
poczekaj, oddychaj głęboko przed wymową tego zdania – Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. A teraz
oddychaj! Według strony szpitalu, Wojskowy Instytut Medyczny jest jednym z
polskich liderów w pozyskiwaniu funduszy z Unii Europejskiej. S: 2009 – 22 mln
zł, 2010 r. – 21 mln, 2011 – 5 mln, 2012 – 14 mln, a w 2013 – 15 mln.
Więc tak, Polacy, powiem Wam jako
obcokrajowiec który pochodzi z bogatszego kraju. W moim małym doświadczeniu
wasze szpitale nie są najgorsze. Są lepsze i gorsze w Polsce - na pewno byłem w jednym najlepszych – ale nie
są najgorsze na świecie! Są w rozwoju, ponieważ Polska jest największym
beneficjentem ze środków europejskich -
ok. 350 miliardów złotych od 2014 – 2020. Jak wszedłem w sali operacyjnej
odpowiedziałem lekarzowi, że nie lubiłem kolor pokoju. Zielony jest mój
ulubiony kolor, mówiłem. Nie ma problemu, proszę pana, odpowiedział, zmienimy w
ciągu operacji, z małym uśmiechem. Oczywiście byłem trochę bredzący po operacji
więc nie zauważyłem, czy zmienili czy nie, ale nie zapomnę jak nowoczesny i
znakomity był poziom sprzętu w tej sali, w pokoju tomografii oraz w sali
pooperacyjnej. Ok, mój stoliczek obok łóżkiem wyglądał jak z 1962, ale jak
czekasz na operację na głowę, to na pewno nie jest twoim pierwszym priorytetem!
Ale na pewno byłem przestraszony, jak leżałem tam przed dawaniem anestezję,
śpiewałem na głoś starą angielską pieśń ‘He who would valiant be’ a po operacji natychmiast wymagałem 26 ginów
z tonikami wraz z cytryną i limoną.
To fajna pieśń brytyjska..
Opozycja około czterdziestej procent (mała
przerwa w pisaniu bo miałem szukać odmienia wyraz ‘procent’ na
stronie Polskie Radio. Takie jest życie obcokrajowca piszącego po polsku!)
Brytyjskich ludzi na Unię Europejską trochę rozumiem, wypłacimy w budżetach, m.
in. Sprawami, ale zawsze mi się dziwi, że widzę na fejsie Polskie ludzi
narzekających o członkostwie Polski w Unii Europejskiej. Na przyszłości, jak ktoś narzeka o służbie
zdrowy publicznej polskiej, ja to ją zawsze będę ochronił, i ochronić członkostwa Unii. Nie jest przesady, że
uratowała moje życie, i za to zawsze będę wdzięczny. Bądźcie dumni, że Polska
po tylko dziesięciu latach w Unii tak się poprawiała, na pewno coraz lepiej
będzie.
Chociaż nie jestem naiwny. Jak ojciec mojej byłej miała raka kilka lat temu, byłem w szoku jak widziałem go w małym, kiepskim pokoju z pięcioma innymi facetami we Wrocławiu. Porozmawiałem z ‘Panem Wąsem’ z mojego pokoju i mi mówił, że po wypadku w pracy nie mógł iść na pieszo i miał cały czas straszny ból. Ogłosił się w szpitalu i odpowiedzieli, że mogliby zrobić operację na razie w 2017 r.! Widziałem osiemdziesiątego Pana czekającego przez cały dzień, od rana do wieczoru, za możliwość rozmowę z lekarzem. Ale pamiętam, jak mieszkałem w Anglii – bierzcie pod uwagą że budżet brytyjskiej NHS (około 550 miliardów złotych rocznie) jest znacznie większy niż budżet NFZ (według Eurostat 106 miliard złotych w 2014) i też miałem czekać rok na spotkanie z chirurgiem z związku z moimi kolanami. Te same problemy istnieją w innych państwach, nie tylko w Polsce.
Szybko zorientowałem, że pielęgniarki miały
swoje ciekawy styl. Nie miały czasu gadać z pacjentami, bo spieszyły tu i tam i
cała klinika była prawie pełna. Bardzo dużo było ilości starszych i oni
wymagali więcej troskliwości. Więc nie mówiły coś pacjentom, powiedziały
instrukcje z ciekawym głosem, które brzmiały bardziej jak rozkazy. Nie wolno
stać! Porządek proszę Pana! Kto na zabieg dzisiaj? Pij wodę Panie Macieju! Kto
dzisiaj chodzi? Zaraz, zaraz. Nie wolno stać proszę Pana! Nigdy nie słyszałem takiego stylu, i zacząłem
zrozumieć, jak trudna i wymagająca ta praca. Pracują w przemyśle, w którym
często – czyli od czasu do czasu -
ludzie umierają. Nie mogą zbliżyć do pacjentów i kontynuować pracować. Na końcu mojej ‘wakacyjnej medycznej’,
porozmawiałem chwilowo z bardzo miłą, młodą pielęgniarką, Martyną, która
zapytała, co myślałem o tych paniach. Mówiłem to co teraz piszę. One są
niesamowite, i mam pełny szacunek dla tych, które to robią, bo nie jest łatwy,
nie dobrze zarabiają ale pracują ciężko i robią wszystko co mogą pacjentom. Nie
mogę powiedzieć, że miłe były. W Anglii na pewno więcej żartowałem z
pielęgniarkami, ale taką sytuację spotykałem nie tylko w szpitalach. Fakt
faktem, Polacy są bardziej zamknięte, szczególnie dla nieznajomych, niż inni,
ale też są pracowici, niestrudzony i zdolni do zobowiązań. Cieszę się - bo
naprawdę nie umiałbym to robić - że mamy
takich dobrych ludzi w tym kraju.
Lekarzy też. Porozmawiałem z dziewczyną
mojego kolegi, która jest lekarzem (z Norwegii, chociaż pracuje w Anglii).
Rozmawialiśmy o tej sytuacji, o diagnozie oraz operacji sugerowanej przez
lekarzy. W skrócie stwierdziła, że zawód neurochirurgii jest tak skomplikowana,
że neurochirurdzy są mniej więcej dobrze, gdziekolwiek jesteś. Na początku
trochę martwiłem się, bo miałem wrażenia, że lekarzy sprawdzili tylko, czy
mogłem ruszać palce i pokazać mój język. Dla nich to rutyna praca, dla mnie to
usunięcie krwiak z mojej głowy! Moja ukochana głowa. Mój cebulkowy garnek
geniuszu. W tej fabryki mózgów widziałem dziennie, leżąc w łóżku, jak pracowali
i robili. Mówię fabryka bo naprawdę tak jest. Operacje cały czas, konsultacje,
biurokracja, odprawy. Nie mają czasu na żarty, więc kiedy zapytałem profesora,
czy w trakcie operacji by mógł on poprawić moje poczucie humoru i nie śmiał
się, nie mi się dziwił. Właściwie miałem wtedy wyjaśnić, że nie mogłyby możliwe, ponieważ już mam najlepsze poczucie humoru, które istnieje –
brytyjskie ;)
Szanowni czytelnicy, już napisałem zbyt dużo w
tym blogu więc kończę pisać teraz i opublikuję tę częścią historii zniszczenia mojego łeba .
Kolejna część to będzie na temat innych pacjentów oraz moich lekcjach
osobistych z tego okresu mojego życia, bo na pewno dużo nauczyłem się z tego doświadczenia.
Przypominam, że nie konsultuję z Google
Translate ani z innymi Polakami w trakcie pisania. Te błędy są wyłącznie moje. Ale fakt,
że napisałem już ok 1500 słów w obcym języku 10 dni po tym zabiegu, przekonuje mnie ze Profesor był złotą rączką.
Operacja udało się. Pacjent żyje!
Amen dla brytyjskiego poczucia humoru;) Get well soon!
OdpowiedzUsuńJesteś ekspertem w tym! Dzięki!
OdpowiedzUsuńCzytam Pański blog od dawna z wielką przyjemnością i przykro mi bardzo z powodu wypadku, który Pana spotkał. Mam tylko wielką nadzieję, że wróci Pan do zdrowia szybko. Trzymam za Pana kciuki, albo też I keep my fingers crossed. A Brytyjskie poczucie humoru to coś naprawdę cennego w takich przypadkach.
OdpowiedzUsuńAha, poziom i poprawność języka polskiego w Pana blogu poprawił się nadzwyczajnie. Naprawdę gratuluję, bo jestem pod wrażeniem. Mam tylko nadzieję że że się Pan nie zniechęci.
Pański wierny czytelnik
Witam, bardzo dziękuję za miłch słów. BARDZO wdzięczny jestem, że Pan/Pani tak pisał i że dla Pana/i ten blog jest ciekawy!
OdpowiedzUsuń