środa, 7 października 2015

Stany Zjednoczone

Witam 

Przez ostatnie dwa tygodni byłem w Stanach Zjednoczonych, gdzie mój młodszy brat mieszka z swoją żoną. Nie chciałem jechać do Stanów, chciałem w tym roku jeszcze raz wędrować przez Polskę. Moja koncepcja była taka, że zacznę na początku Wisły i będę szedł wzdłuż Wisły do Warszawy w dwóch tygodniach. Ale leżąc w szpitalu po operacji, myśląc o ważności rodziny, obiecywałem Pszczółce, że lecimy w tym roku do Ameryki.
Zrobiono z swoim aparatem Nikon D3300, ok 0530 
Więc, cóż, pakowaliśmy, polecieliśmy do Nowego Jorku przez LOT (Dreamliner super, trochę lepiej w każdym aspekcie niż w zwykłych samolotach). Byliśmy pierw w Brooklynie a też dotarł mój starszy brat z Anglii, my trzej braci i Pszczółka oraz żona młodszego która jest Amerykanką. Potem wyjechaliśmy do Waszyngtonu gdzie mieszkają, a potem trochę objechaliśmy, do polu walki Gettysburg’a, do miejsca ważnego w amerykańskiej historii Harpers Ferry, przez małe miasteczka Carlisle, Harrisburg, Hagerstown, Leesburg. A potem wynajęliśmy samochód i jechałem do wysp Chincoteague i Assateague, przez miasta które nazywane są jak po miastach angielskich. Salisbury, Norfolk, Dover, Oak Hall, jakbym jechał w Anglii a nie na innym kontynencie.
Georgetown, Waszyngton. Czasami trudno mi było rozumieć, czy jestem w Anglii czy w Stanach
W sumie po kilku dniach wróciliśmy do Philadelphii, gdzie spędziliśmy noc a potem do Polski dziś rano.
Philadelphia, miasto które kochało Papieża 
I oczywiście, jak zawsze mam nowe wrażenia tego kraju. Jak chyba George Bernard Shaw obserwował, Wielka Brytania i Ameryka to ‘dwa kraje rozdzielone przez wspólny język.’

Gdziekolwiek byłem, miałem problemy językowe. Polacy czasami mi mówią, że Anglicy mają kluski w buzi. Nie martwcie się, w Stanach też ze mną mieli problemy. Czasami celowo mówiłem jak książęcy angielski Lord, rozmawiając z służącymi, nie mogę oprzeć się pokusie. ‘Ahhhhh dzień dobry sługo,’ z eleganckim angielskim akcentem mówię podkreślając wszystkie słowa jakby byłe stworzone z kryształu, ‘chciałbym uprzejmie zapytać o możliwości kupienia z Państwa ładnej herbaty z malutką ilością świeżego mleka prosto z polu, istnie taka możliwość?’ A Pani w McDonaldsie, kompletnie odurzona, może mówi tylko, przepraszam?

Cmentarz Arlington

A często bywało, że mówiłbym z takim akcentem jako żart a Pani mówiłaby, oooo, tak kocham Pana akcent. A ja tak uśmiechnięty i zadowolony dopóki pytałaby, gdzie Pan mieszka w Australii?! Było chyba tylko w ostatnim dniu, że sprzedawca wreszcie mówił, chyba Pan z Anglii no? Nawet jak mówiłem po polsku, miałem jakieś śmieszne wydarzenie. W restauracji motelu na wyspie Chincoteague zostawiłem mój bajgel w tosterze chwilę, skoro nikogo nie był i jeszcze miałem płatki do jedzenia. Rozmawiałem z Pszczółką - jak zawsze w języku polskim – o dzisiejszych planach, dokąd chcemy jechać i gdzie będziemy jedli i tak dalej. Nagle młody facet, chyba żołnierz patrząc na jego wąsy, który niedawno wszedł w restauracji i stał przy mnie mówił do mnie po amotorskim francusku z grubym amerykańskim akcentem
-        Est ce votre Pain, monsieur?
Ja po angielsku (myśląc, co to kurne ten gość mówił?) - Przepraszam?
A ten facet, nagle czerwony ze wstydu -  o przepraszam, czy nie mówicie w jakimś dialekcie języka francuskiego?!
Nie proszę Pana, to po Polsku! Ale na tym samym kontynencie ;)
Jego przyjaciele śmieli się z niego oraz jego brak kompetencji. Potem przeprosił mnie, i trochę gagatkowo odpowiedziałem mu po francusku, Monsieur, c’est pas de problem! Nie musiał wiedzieć, że ja uczyłem się francuskiego przez sześć lat i prawie nic dalej nie mogłem pamiętać.

Co mówisz a co słyszą to nie zawsze to samo :) 
Język Polski był w Stanach przydatnym tajemniczym językiem, nie jak w Anglii gdzie jak narzekasz o kimś po polsku, jest wielki szans, że będą rozumieli i natochmiast ci dać fangę w ryje. 
Bardzo dobrze robią zabytki
Ale te różnice kulturalne nie kończą z wymową. Jechałem do kraju Kardashianów, Głębokiego Gardła oraz wielkich Humveesów, Co wiadomo, że Ameryka to kraj pełny z pełnych jak tłustych potraw również otyłych ludzi, głównie biednych ale i też zwykłych. Nie mi się dziwi, bo tam jest ogromnym dostępem do niedobrego jedzenia. Tam, nie w Szkocji, naprawdę możesz smażyć wszystko. Widziałem reklamy dla: smażonych Oreos z lodem, smażonych ogórków, smażony bekon w czekoladzie, kurde, nawet lody ze smaku wędzonego boczku! Pamiętam, że raz przeczytałem jak Anglicy w drugiej wojny światowej cały zdziwili się, jak widzieli żołnierzy ze Stanów jedzący mięso ze dżemem. Wkręciło we mnie coś, bo pamiętam tego do dziś, że po prostu ich kubki smakowe działają jakoś tak inaczej, niż ‘my’ Europejczycy. To jest kraj który ma obsesję z kawą rano, po południu lub w wieczoru a jednocześnie bezkofeinowe herbaty, kraj, w którym można mieć darmowe dolewki prawie wszędzie chociaż ich duże napoje są pełne z gór lodowych.  Wszstko jest do wyboru, dostosowane do klienta. Chcesz gofry z kurczakiem? Nie ma problemu. Rogał z pączkiem? Już mają. Posypki na coś? Mają tysiące. Nie kupujesz u nas bajgli, masz do wyboru pięćdziesiąt,  Multigrain, Multigrain bez glutenu, Multigrain z tym i tym i tym. Nie wiem o Pańswie, ale taki wybór skonfunduje mnie. Nie mam pojęcie co wybierać. Nie możesz kupować kawę prostą (a teraz nawet w polskich kawiarniach sieciowych) bez po prostu przynajmniej siedmiu decyzji.
Kanapki dla całej rodziny, sąsiadów oraz ich rodziców
No wiadomo, jak Amerykanie dbają o kliencie. Zdecydowanie w innym stylu co mamy w Polsce. Nie chcesz wejść w sklepie? Spoko, mamy drive thru. Zbyt gruby chodzić w sklepie? Przy wejściu są wózki. Nie chcesz pakować twoje towary? Nie martw się, ktoś ci zrobi. Sprzedawcy zawsze pytają, czy znajdowałeś, wszystko co chciałeś? (bo u nich jak w Anglii to cały ty, ty, ty co jest dla mnie niekomfortowe).  Do tego pytania odpowiedziałem, w typowym polskim prostym stylu, ‘jeżeli nie, nie wiedziałbym, więc jak mogę powiedzieć inaczej?’. Polacy, jak jeździcie do Stanów i któs Wam mówi, jak minie Pana dnia, to nie zaproszenie do rozmowy o NFZ, polskiej polityce, korkach oraz waszych problemach zdrowotnych i innych ulubionych tematach Polskich ludzi. Jak ktoś pyta, Hey, How are you? Jest jedyna odpowiedz – I’m fine, how are you. Nie mogę z tego nie bawić jak jestem w nastroju, więc często odpowiedziałem ludziom, jak prawidłowo jestem (zmęczony, stopy mnie bolą, nie mam czystych majtek itd.) żeby zobaczyć, jak oni panikowali. Było śmieszny, ale problem poległo na tym, że nawet jak mówiłem po Angielsku czysto, większość nich nic ode mnie nie zrozumieli!

Ale w sumie to niesamowity kraj, który jest blisko do mojego serca nie tylko ze względu obecności mojego brata, który tam osiągnął sukces osobisty. Doceniam ich optymizm, uwielbiam krajobraz i sens, że tam da się żyć jak chcesz. Ameryka to kraj pełen kontrastów, od biednych do bogatych, od białych do czarnych, od wiernych do niewiernych, od miasta do wsi, od wschodu do zachodu. Nie jest wcale liderem wszystkiego jak był (na przykład, Polska ma o wiele razy lepszy system płatności w sklepach) ale nadal kraj gdzie trendy zaczynają i rozchodzą na całego świata.

Ale po dwóch tygodniach, jak zawsze, wróciłem do Polski wciąż przekonany, że Polska jest najlepszym krajem na całym świecie, pomimo poważny brak posypek ;)

1 komentarz: