Witam,
W ostatnich tygodniach pracowałem od rana do wieczoru, podróżując tu i
tam. Remontowałem moje mieszkanie (to znaczy, że leżałem w łóżku w sobotę i w
niedzielę, myśląc o tym, co miałem zrobić do mieszkania, a potem czas
marnowałem jakoś i postanowiłem sobie, że zaraz zrobię) ale wiadomo, ze jeszcze
nie napisałem blog.
Pisząc po polsku to dość wymagający dla mnie, ale też czasami wydaje mi
się, ze przyzwyczaiłem do Polski, i mam mniej powiedzieć, niż cztery lat temu,
kiedy przyjechałem do Polski. Od czwartku jestem w Anglii, spotykając z firmami
które pragną wejść na rynek Polskim, i znowu czując się, jak Londyn jest
dziwnym, międzynarodowym miastem, do którego nigdy nie wracałbym, gdybym mógł,
żeby pracować. Gdziekolwiek jesteś w
Londynie, jest po prostu tłum ludzi, jak znajdujemy tylko na przejście dla
pieszych pod rondem Dmowskim w Warszawie. Łatwo szybko się zwariować w takich
warunkach (pamiętam, że raz, spiesząc się do pracy, skoczyłem przez małe
dziecko, aby wsiadać na pociągu w ostatniej chwili). Widziałem mnóstwo walki i konfrontacje w
Londynie, mieszkając tam przez sześć lat.
Ja wolę lepsze tempo życia i ładniejsze warunki, więc oglądając program
‘Great Continental Railways’ wczoraj u rodziców z byłem poltykiem Michael’a
Portillo’ego, byłem tak dumny, że pokażali Polskę oglądającom jako ładny,
przepiękny kraj. Miałem łzy w oczach, oglądając nasze ładne miasta, zapraszam
do oglądania - http://www.bbc.co.uk/iplayer/episode/b04stqq8/great-continental-railway-journeys-series-3-3-warsaw-to-krakow.
Ale oczywiście, istnieje agresja w polskich ulicach. Jak co roku,
oglądałem Marsz Niepodległości. Dużo napisałem o marszu rok temu tutaj: http://paddislawwedrowniczek.blogspot.co.uk/2013/11/wszystkich-jeszcze-zajety-tydzien-znow.html
więc nie chce dalej pisać, jaka jest moja opinia tej akcji. Siedząc w Bar Ramen
na Kruczej (niestety, już zamknięty po kilku miesiącach, z powodu jakieś
głupoty, na pewno nie problem z jedzeniem, które było pyszne) z Mają. Byłem
jedynym facetem w pustym barze, kiedy starszy Pan w garniturze wszedł. Szybko
się zorientowałem, że był trochę pijany (mam doświadczenie tego stanu!).
Rozmawiając z Panią przez kasie,
szybko zaczął narzekać, że nie było tu polskie jedzenie - co k**wa tu zjeść i
tak dalej. Grzecznie ona mu odpowiadała, że tu mamy bar azjatyckie, że nie
serwujemy polskie jedzenie, ale sto metrów stąd jest polską restauracją. K**wa,
to mam w d**ie! Odpowidział. Chcę coś k**wa to jeść. Szybko się zdenerwowałem,
myśląc o tej biednej Pani, która kilka razy wypatrzyła na mnie. Nagle nasz anty-bohater
ogłosił, że miał pistolet w kieszeni, to było dla mnie oczywiście, że pistoletu
nie miał, ale nie można pozwalać ludziom tak mówić. Miałem interweniować.
- Proszę Pana, chciałbym Panu powiedzieć, że jest strasznie nie
grzeczny, przeklinać w taki sposób wśród kobiet
- A co Pan jest? Szefem? O przepraszam Panie Szefie, przepraszam,
mówił mi z szyderstwem.
W takiej sytuacji zawsze się martwię, że oni będą rozumieli, że jestem
obcokrajowcem, i nagle będzie kolejną wymówką, krzyczeć lub być bardziej
wściekły. Na szczęście, nic nie mi mówił o tym.
- Nie, nie jestem szefem tej restauracji. Ale chciałbym Panu
powiedzieć, że to nie zachowania dobrego Polaka, przeklinając w taki sposób,
sugeruję, żeby Pan iść stąd teraz.
Jakoś tak się działo, i po kilku sekundach więcej narzekania, wyszedł z
tej restauracji i wróciłem do mojej zupy Pho i do Maji.
I jeszcze zwycięstwo w nowym języku!
Reszta tygodniu spędzę w Anglii w różnych miastach. Mam dla siebie
wyzwanie, chciałbym spotkać i rozmawiać z przynajmniej trzema Polakami o życiu
w Wielkiej Brytanii, i publikować, to co oni mówią tutaj, na najlepszym blogie
o Polsce, pisany przez obcokrajowca w języku polskim (czy są inne blogi pisane
przez obcokrajowców? Mam nadzieję, że nie!).