Witam Wszystkich
Porozmawiałem z Michael Dembińskiem dzisiaj, I przypominał mnie, że nie
napisałem o mojej ostatniej przygody.
Tydzień temu, byłem w Anglii z kolegą, Marcinem, żeby oglądać mecz Anglii
– Polską. Wybaczcie mi, drogi czytelnik,
nie napisałem bo z zresztą tygodniu noclegowałem w czterech innych miejscach,
pracując na konferencjach o moim nowym projekcie.
Byłem na Wembley tyle razy, natomiast ten przypadek był wyjątkiem. Dla
pierwszego razu mojego życia, bym było w Polskich trybunach. Kilka miesięcy
przed meczem, nagle było ogłoszono, że będzie więcej miejsce na Wembley dla
Polskich kibiców. Później, w gazetach w
Anglii napisali o tej dodatkowej alokacji, mówiąc, że pomogłby Polską, z powodu
więcej Polaków w stadionie. Ach! Mało wie, że byłoby dodatkowy Angol!
Od dawna zaplanowałem iść na mecz z Martin’em, myśląc, że byłoby bardzo
śmieszny stać wśród Polaków w domu piłki nożnej, gdy kiedyś wspierałem Anglią.
Przed meczem, staliśmy w centrum Londynu, pałający fajkę. Marcin mówił, że ‘paradowałem’ wszędzie z
moim polskim szalikiem. Nagle dwóch facetów skręcili, mówiąc na nas, ‘hej,
bracie, znacie gdzie jest Buckingham Palace?’
Oni byli trochy skonfundowani, owszem odpowiedział z Angielskim
akcentem!
Później, jak w tradycji, zaczynaliśmy pić przed meczem, idąc na ulicę
jeden typowy gość z Anglii, siedząc na ławce poza pub, skrzył (po angielsku) na
mnie ‘oj oj, proszę pana, jak będzie wynik dzisiaj?’ i odpowiedziałem w jego
języku i akcencie… ‘2-1 do Anglii, stary!’
Przed stadionem, zgaduję się, że ok. osiemdziesięciu procentu ludzi
byli Polakami. Nigdy nie widziałem tak
tyle osób w okolicy stadionu. Był po prośto melanż, i śmieszny. Polacy na
meczu! Tego dnia spodziewałem od kilku lat, i wreszcie był. Oczywiście,
mieliśmy wypić jedno ostatnie piwo przed meczem, więc poza metra, skręciliśmy
prawo i poszliśmy na ulicę, żeby znaleźć sklep. Był bałagan w sklepach, z
tyloma ludźmi kupują piwo. Marcin poczekał na ulicę z sługą, i ja wszedłem,
żeby kupić piwo. Stojąc, patrząc na pustych
półkach (2 godziny przed meczem!) widziałem 4 Red Stripe, ale kolejka była
fenomenalna.
Nagle widziałem, że facet w kolejce, blisko do kasy, nie uważał na
siebie. W momencie czystej polskości, kombinowałem i wsunąłem się w kolejce
przed nim, i sekundy później, wyszedłem z sklepu z piwami w ręce. Marcin był
zaskakujący, widząc ile osób czekali!
Ok, nie jestem dumny z tego, ale jako przykład, że Polska zmieniła
mnie, to był ewidentny. Akurat, mieszkając w Anglii, tego nie nigdy nie
spróbowałbym. Kombinowanie w kolejce (Pan tu nie stał!) jest jedna najgorszych
rzecz dla mnie, jako Anglik który mieszka w Polsce. Dwa razy kłóciłem się z
nieznajomą osobą o ich zachowanie w kolejkach. To zależy, w jakim poczucie
znajduję się.
W każdym razie, do rzeczy. Staliśmy na ulicę i piliśmy. Marcin, uważał
mnie, że gliny byli wszędzie. Jedną rzecz, którą kocham o Anglii, jest naszą
miłą Policję. (Nie wiem, czy tego dobrze napisałem). Między innymi, Marcin był
zaskakujący, że możemy wypić na ulicę (nie wszędzie, n.p. w okolicy Westminstera,
ale generalnie, w więcej miejscach niż w
Polsce (gdzie, jak dobrze wiem, możesz wypić tylko w barach albo na nad
rzeką). Też, oni pozowali ludzi zrobić
zdjęcią z nimi. Mysląc o tym dzisiaj, pamiętałem jak jeden ‘copper’ bawił się z
nami kilka lat temu na mecz Anglii – Israelu. Patrzcie…
Widziecie? Jak mówimy po Angielsku, Ten Policjant był ‘bezczelną
małpą’. Ale ten poczucie humoru jest bez rywalizacji. Nikogo nie mogłby oskarżać
Policjanci w Polsce, że mają dobry poczucie humoru! Ale z drugi strony, mają
lepszi brony, więc, jak mówimy po angielsku, to ‘hustawki i ronde’ (swings and
roundabouts) tzn. wszystko w końcu jedno/równo.
Wreszcie byliśmy w środku stadionu, oglądając mecz. Atmosfera w
pierwszych 20 minuatch był fajne. Nie wiem, czy mówili o tym w telewizji, ale Polacy mieli bardzo fajną flagę, chwaląc
polskim pilotom w drugi wojnej światowej. Tego bardzo mi podoba się.
Ale krok po kroku zaczynałem czuć winny. Ludzie buczeli na naszym hymn narodowym
(Typowy ja, mowię o ‘naszym’ albo ‘waszym’ jak wolę, dzisiaj, ‘my’ znaczy my
jako Anglicy) i buczeli w ciągu meczu. Tego nie mogłem, nie chciałem, zrobić.
Przeklinali na naszych piłkarzach – ok, to tak zdarza na angielskich trybunach
– ale tego nie mogłem śpiewać. Czułem się niewygodny z całą okazję, którę mnie
demonstrował, że gdybym mieszkał w Polsce przez następny 50 lat, zawsze byłbym,
w środku, Anglikiem.
Tożsamość to komplikowana sprawa. Mam kolegę, który urodził się w Anglii
z Polskiej rodziny. Mowił, że w sprawie sportu, gdyby był mecz Anglii Polską,
zawsze wspierałby Anglią. Tego rozumiem. Mowimy po Angielsku w takich
sytuacjach, że któs miał ‘badania lakmusowy’ która demonstrował, jego prawdziwą
stronę. Ten Mecz był mój badanie
lakmusowe. Śmieszny, ale niepowtarzalny.
Pozdrawiam,
Paddisław